Po zapoznaniu się ze sprawą porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika, minister sprawiedliwości przypuszcza, że mógł być w to zamieszany działający w Płocku lokalny "układ". - Mieliśmy tam do czynienia z przenikaniem się pewnych powiązań i znajomości – stwierdza w rozmowie z „Wprost” Zbigniew Ćwiąkalski.
Ten sam "układ płocki" mógł także wpływać na utrudnianie śledztwa i mylenie tropów. Jednak minister zastrzega, że są to jedynie jego przypuszczenia.
Taki trop współgra z jedną z głównych hipotez rozważanych w śledztwie dotyczącym sprawy powrwania Olewnika. Według niej, porwanie mogło być zemstą na rodzinie Olewników za odmowę współpracy z układem bizensowo-polityczno-policyjnym.
Jak informuje „Wprost", niedługo przed porwaniem Krzysztof Olewnik dostał propozycję biznesową. Zdaniem jego ojca, związani z lewicą lokalni politycy chcieli wykorzystać firmę Krzysztofa Olewnika (Krup Stal), zajmującą się handlem stalą, do wprowadzania na polski rynek stopów przemycanych do kraju bez cła i podatku lub wyłudzanych z hut.
Układ próbował też wniknąć do firm ojca Olewnika
"Układ płocki", nazywany także mazowieckim, próbował też dotrzeć do firm ojca Krzysztofa, Włodzimierza Olewnika - producenta wyrobów mięsnych. Chodziło o dołączenie do jego firm wspólnika, który w ten sposób zarabiałby pieniądze dla polityków.
– Wziąwszy pod uwagę, jak przebiegało porwanie i ile trwało, trudno uwierzyć, że chodziło jedynie o 300 tysięcy euro okupu – uważa mec. Bogdan Borkowski, pełnomocnik rodziny Olewników. – Moim zdaniem, musiało chodzić o pewne propozycje biznesowe – twierdzi adwokat.
Nieoficjalnie prokuratorzy, którzy znają sprawę Olewnika, przyznają, że w Płocku dzieją się "bardzo złe rzeczy", a śledztwo dotyczące uprowadzenia mogłoby je wyjaśnić.
To tylko jedna z hipotez
Jak zauważył Robert Socha, reporter "Superwizjera" TVN, który od kilku lat zajmuje się sprawą Olewnika, hipoteza dotycząca propozycji wejścia do "brudnego biznesu" - to jedynie jedna z wersji, którą należy sprawdzić. - Nie sądzę, żeby motywem tego porwania była chęć zmuszenia Włodzimierza Olewnika do nieczystych interesów - stwierdził dziennikarz, powołując się na rozmowę na ten temat z ojcem Krzysztofa.
Zdaniem Sochy, tłumaczenia byłego policjanta, Remigiusza Mindy, który nadzorował śledztwo ws. Olewnika, są nieprzekonujące. Minda zapewniał, że śledztwo było prowadzone sumiennie, wówczas gdy wykazano już przykłady nieudolności i amatorstwa w działaniu policji w tej sprawie. - Niektóre tłumaczenia Mindy były kuriozalne - ocenił Socha. Jego zdaniem, linia obrony Remigiusza Mindy polega na sugerowaniu winy prokuratury.
"Gdy zwracano się do polityków lewicy, śledztwo grzęzło"
Pytany o ewentualne wątki polityczne, Socha powiedział, że niczego nie można jeszcze przesądzać. Zwrócił jednak uwagę, że porwanie i zabójstwo Olewnika miało miejsce w czasie, gdy rządziła lewica. Dziennikarz przypomniał, że gdy rodzina Krzysztofa Olewnika zwracała się o pomoc do rządzących polityków - śledztwo grzęzło.
Dziennikarz "Superwizjera" TVN zapowiedział, że w najbliższym, poniedziałkowym wydaniu programu (godz. 23.30) przedstawione zostanie m.in. polityczne tło tej sprawy.
Źródło: Wprost, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP