Zatrzymany w Pradze 68-letni Polak podejrzewany o spowodowanie zagrożenia dla ruchu lotniczego i wywołanie fałszywego alarmu został poddany badaniom psychiatrycznym. Jak twierdzi córka mężczyzny, jej ojciec od dawna choruje, a jego zachowanie może mieć z tym związek.
- Mama też była przerażona stanem zdrowia taty, bo też nie wiedziała co się dzieje, właśnie zasugerowała, że potrzebuje pewnie pomocy lekarskiej. Nie jest terrorystą, bo nie zachowywał się jak terrorysta tylko jak osoba obłąkana - powiedziała Luiza, córka zatrzymanego mężczyzny. - Tata jest chory na raka, obawiamy się, że to może być powiązane z tą chorobą, czy ma jakieś przerzuty, może zapalenie mózgu, bo ma bardzo słabą odporność, często bierze antybiotyki - podkreśliła.
Awaryjne lądowanie
Samolot czarterowej linii Enter Air lecący z Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich do Warszawy wylądował w piątek wieczorem w Pradze z powodu pasażera, który twierdził, że ma bombę. Jednostka antyterrorystyczna wyprowadziła z pokładu sprawcę alarmu. Pasażerowie zostali ewakuowani.
Mężczyzna tłumaczył swoje zachowanie tym, że "usłyszał głos Boga". W sobotę podano, że 68-latek będzie poddany badaniom psychiatrycznym. Od wyników badań zależy dalsze postępowanie czeskich władz w sprawie Polaka. Gdyby okazało się, że jest on zdrowy, policja zdecydowałaby o jego zatrzymaniu.
Reporter TVN24 Tomasz Kanik poinformował, że lekarze wydali wstępną opinię o niepoczytalności. Czeska policja przesłuchała także żonę mężczyzny, która podróżowała z nim samolotem. Według relacji rzeczniczki, żona powiedziała, że jej mąż od kilku dni, a także w przeszłości, cierpiał na zaburzenia psychiczne i zachowywał się ostatnio dziwnie.
Autor: kło/sk / Źródło: tvn24