Okazuje się, że prosta zasada "piłeś, nie jedź" wciąż do wielu nie dociera. Po polskich drogach porusza się coraz więcej pijanych kierowców. - Pijemy coraz więcej, to pokazują statystyki. Skutki tego picia muszą być, to jest nieuniknione – tłumaczy Krzysztof Brzózka, były szef Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Materiał magazynu "Polska i Świat".
W Polsce po rekordowym początku lat dwutysięcznych, kiedy to na drogach zatrzymywano nawet 200 tysięcy pijanych kierowców rocznie, przez kilka lat statystyki poprawiały się. Liczba pijanych systematycznie spadała do nieco ponad stu tysięcy w 2018 roku roku. Teraz trend się odwrócił.
Radosław Kobryś z Komendy Głównej Policji zwraca uwagę, że od 1 stycznia do 30 lipca tego roku zatrzymano 63688 osób, które jechały pod wpływem alkoholu. - To jest wzrost grubo ponad trzy tysiące takich przypadków w stosunku do analogicznego okresu – dodaje i podkreśla, że "paradoksalnie badań przeprowadzonych na kierowcach jest mniej niż w latach ubiegłych". - Więc coś się dzieje z Polakami, którym puściły hamulce – ocenia.
O pijanych kierowcach słyszymy najczęściej przy okazji zatrzymań albo kolizji spowodowanych przez znane osoby - jak choćby ostatnio przez dziennikarza Kamila Durczoka, związanego na przestrzeni lat z TVP, TVN i Polsatem – albo w przypadkach, gdy kierowca przekroczył śmiertelną dawkę alkoholu, tak jak było to w piątek koło Rzeszowa.
- Po 50 minutach od zatrzymania wynik badania to 4,15 promila zawartości alkoholu - informował Adam Szeląg z Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie. - On musiał wypić w ciągu ostatniej godziny z litr wódki - ocenia Krzysztof Brzózka, który przez trzynaście lat szefował instytucji zwalczającej alkoholizm.
Jego zdaniem głównym powodem rosnącej liczby pijanych kierowców jest to, że pijemy przy każdej okazji. W ostatniej dekadzie spożycie wzrosło o 30 procent. - Pijemy coraz więcej, to pokazują statystyki. Skutki tego picia muszą być, to jest nieuniknione – uważa.
Eksperci przekonują, że pogarszające się statystyki można zahamować dzięki edukacji i zwiększaniu świadomości kierowców. Innym rozwiązaniem jest możliwość zaostrzenia przepisów - w tej chwili dopuszczalny limit alkoholu w organizmie to 0,2 promila.
Kuba Bielak z Akademii Bezpiecznej Jazdy zwraca uwagę na przypadek Szwajcarii. - Wprowadzono dla tych osób, które są świeżo upieczonymi kierowcami limit zero. W wielu krajach tak jest. We Włoszech też. Dopiero później, po okresie próbnym możemy wejść w ten normalny limit alkoholowy – wyjaśnia.
Choć limity też bywają różne. W większości europejskich krajów wynosi pół promila, ale między innymi na Słowacji, w Czechach czy Bułgarii to właśnie bezwzględne zero.
Podając statystyki pijanych na drogach, trzeba pamiętać, że cały czas mowa tylko o kierowcach zatrzymanych. - Są badania, które twierdzą, że policjanci zatrzymują tylko 20 procent tych, którzy jeżdżą po alkoholu – zwraca uwagę Radosław Kobryś.
To oznaczałoby, że każdego roku na drogach mamy pół miliona pijanych - prawie półtora tysiąca osób każdego dnia. Jest jednak światełko w tunelu. - Jest coraz częstsza reakcja osób, innych kierowców na niewłaściwe zachowanie, które może świadczyć, że osoba jadąca przed nami jest w stanie nietrzeźwości. Mamy dużo zgłoszeń od takich osób – wyjaśnia Adam Szeląg.
Autor: asty//kg / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24