- Wróciłem, bo uznałem że zdobędę mandat i zablokuję miejsce kandydatowi PiS – zdradził w magazynie "24 godziny" Włodzimierz Cimoszewicz. Przyszły senator niezależny wynik lewicy w tych wyborach ocenił jako porażkę.
Cimoszewicz – mimo wcześniejszego zarzekania się – po raz kolejny wraca do polityki. Jutro zostanie zaprzysiężony na senatora. Jak mówi, zdecydował o powrocie, bo "czas był coś zmienić".
- To co się działo przez ostatnie 2 lata oceniam krytycznie. Grozą wiało z mediów publicznych, niszczony był wymiar sprawiedliwości. Byłem przekonany, że w moim województwie zdobędę tyle głosów, że swoją osobą zablokuję przedstawiciela PiS. To był główny powód, bo nie chciałem wracać do polityki – zapewnia polityk.
Wyjaśnił, że nie chciał startować z listy LiD do Sejmu, bo nie miałby wpływu na to, kto jest za nim. - Nie chce już się za takie osoby więcej wstydzić – stwierdził Cimoszewicz. Mimo tego zapewnił, że jest mu wciąż blisko do lewicy, choć jest jej wynikiem wyborczym zawiedziony.
Wynik LiD to porażka
- Nie powiodła się szansa odnowienia lewicy. A ta formacja jest Polsce potrzebna. Liczyłem na to że młodzi w SLD zrobią więcej, wyciągną wnioski z dramatycznych błędów rządów lewicy, ale nie zrobiono tego. Oceniam wyniki LiD jako porażkę – przyznał Cimoszewicz.
Polityk nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy za wynik wyborów powinien odpowiedzieć Wojciech Olejniczak. - Mógł zrobić więcej. Ale niech kongres partii zdecyduje, czy należy odwołać przewodniczącego – stwierdził. - Ta porażka była głównie porażką LiD, bo pomysł koalicji przyszedł za późno. Nie mieścił się w cyklu politycznym przeciętym wyborami. To było fastrygowane i wszyscy to widzieli. I nic dziwnego, że wyborcy nie uznali LiD za realną alternatywę dla PiS – uważa polityk.
Jego zdaniem lewica potrzebuje czasu. - Nie nastawiałbym się na szybkie sukcesy, ale one przyjdą. Proszę wskazać europejski kraj bez silnej lewicy – stwierdził Cimoszewicz.
"Chcę rzetelnie zarobić na pensję"
Były premier i kandydat na prezydenta, dziś, jak sam mówi, "rodzynek" w zdominowanym przez PO i PiS Senacie ma nadzieję, że "rzetelnie zarobi na wynagrodzenie senatorskie". - Jeżeli dojdzie do totalnej wojny między obiema partiami, dyscyplinuje się wówczas swoje obozy i nie ma miejsca na racjonalne argumenty. Wtedy będzie mi się bardzo trudno odnaleźć. Natomiast jeśli przewaga senatorów PO pozwoli im na luźniejsze podchodzenie do obowiązków, zarówno moja wiedza jak i doświadczenie mogą się przydać do tworzenia lepszego prawa – uważa Cimoszewicz.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24