Annie Cugier-Kotce znów nie po drodze z policjantami. Aktorka miała we wtorek zostać przesłuchana w związku z wydarzeniami sprzed kilku dni, kiedy - według policji - po alkoholu okładała jednego z funkcjonariuszy długopisem i poszarpała jego koszulę. Cugier-Kotka zadzwoniła na komendę i poinformowała, że wychodzi z domu,... ale idzie do lekarza.
Anna Cugier-Kotka, aktorka, którą Polska poznała dzięki roli w spotach PO i PiS-u, a wiedzę o niej utrwaliła sobie po rzekomych pobiciach - najpierw "jej" (za zaangażowanie polityczne) przez nieznanych sprawców, później "przez nią" policjanta na służbie - po raz kolejny nie miała ochoty spotkać się z funkcjonariuszami.
Tym razem nie miała jednak składać zeznań w sprawie doznanej krzywdy, ale odpowiadać na pytania policjantów dotyczące sytuacji z początku lipca, kiedy to próbowała pod wpływem alkoholu wejść na rozprawę do jednej z sal warszawskiego sądu. Funkcjonariusz zauważył, że Cugier-Kotka jest pijana i nie chciał się na to zgodzić.
Nawet gdyby chciała...
Doszło do zatargu. Policja twierdzi, że aktorka zaczęła szarpać funkcjonariusza i ugodziła go długopisem. Cugier-Kotka powtarza, że to nieprawda i to ona była w tej sytuacji poszkodowaną. - Nawet gdybym chciała, nie byłabym w stanie pobić dwumetrowego policjanta, jestem drobną kobietą, ważę 58 kilo, to jest fizycznie niemożliwe - tłumaczyła w wywiadzie.
Aktorka twierdzi, że całe zamieszanie wokół niej to wina mediów, które ją zaszczuwają i nie dają żyć, a spokój bardzo by jej się przydał, bo jest w ciąży.
Właśnie z powodu złego samopoczucia Cugier-Kotka nie stawiła się we wtorek na przesłuchaniu. Zadzwoniła na komendę i poinformowała, że bardzo źle się czuje, idzie do lekarza i nie wie kiedy przyjdzie, bo wszystko będzie zależało od tego, na jak długo lekarz wystawi jej zwolnienie. - Przyjęliśmy te tłumaczenia ze zrozumieniem. Teraz wyznaczymy nowy termin - skomentował całą sytuację Marcin Szyndler, rzecznik Komendy Stołecznej Policji.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24