Rząd Platformy chce wyposażyć - krytykowane wcześniej - Centralne Biuro Antykorupcyjne w uprawnienia, o jakich Mariusz Kamiński za czasów PiS mógł tylko pomarzyć - donosi "Dziennik Gazeta Prawna". Agenci będą mogli zbierać niemal wszystkie wrażliwe informacje (m.in. o poglądach politycznych i religijnych, życiu seksualnym, nałogach, stanie zdrowia czy kodzie genetycznym) bez zgody sądu. Eksperci ostrzegają - projekt ten godzi w podstawowe wolności obywatelskie.
"DGP" dotarł do zmian, jakie w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o CBA zaproponował Komitet Stały Rady Ministrów, któremu od 2009 roku przewodzi minister Michał Boni. Najbardziej kontrowersyjne zmiany dotyczą zgody na zbieranie wrażliwych danych i to nawet bez zgody sądu. Służba będzie mogła gromadzić informacje dotyczące pochodzenia rasowego lub etnicznego, poglądów politycznych, przekonań religijnych czy filozoficznych, przynależności wyznaniowej, partyjnej i związkowej, kodu genetycznego, a nawet życia seksualnego. Tajemnicą nie będą też wyroki skazujące, mandaty oraz inne orzeczenia wydane w postępowaniu sądowym czy administracyjnym.
W pierwotnym projekcie rządu znalazł się zapis, że będą one mogły być zbierane jedynie za zgodą sądu. Zapis ten jednak usunięto. Teraz jedynym organem kontrolnym ma być powołany przez szefa CBA pełnomocnik do spraw przetwarzania danych.
Wszystko i wszystkich
Z projektu zniknął też fragment definiujący korupcję. Stało się tak mimo orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z czerwca 2009 roku, w którym uznał, że dotychczasowa definicja jest zbyt szeroka i niezgodna z konstytucją. To może powodować, że w zainteresowaniu biura może znaleźć się każdy przedsiębiorca działający w sektorze prywatnym.
Ograniczeniem dla funkcjonariuszy nie będzie też zakres przestępstw, którymi zajmować się będzie CBA. Najnowsze zapisy mówią jedynie o ściganiu przestępstw korupcyjnych oraz innych, jeżeli "pozostają w związku z korupcją lub działalnością godzącą w interesy państwa".
Eksperci biją na alarm
Anna Wojciechowska-Nowak z Fundacji im. Stefana Batorego ostrzega, że brak definicji może prowadzić do rozszerzenia działań CBA na przestępstwa niezwiązane z korupcją. - Eliminacja definicji sprawi, że funkcjonariusze bez oparcia na zapisach ustawowych sami będą oceniać, co jest korupcją - mówi "Dziennikowi".
Projekt niepokoi także eksperta do walki z korupcją i założyciela Transparency International Polska prof. Antoniego Kamińskiego. - Każda służba gromadzi dane wrażliwe. Ale to musi się dziać pod kontrolą, a obywatele muszą mieć gwarancję, że informacje zostaną zniszczone, jeśli nie będą potrzebne do prowadzenia śledztwa - podkreśla.
- Takie rozszerzanie kompetencji jest zrozumiałe w państwie totalitarnym, ale jest nie do przyjęcia w kraju demokratycznym - dodaje Kamiński.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Źródło zdjęcia głównego: TVN24