Wrak rozbitego samolotu CASA nie leży dokładnie na wprost pasa startowego, ale ponad 300 metrów na lewo od tzw. osi lotniska - dowiedział się "Dziennik". Jak mówią piloci i eksperci lotniczy, samolot przed lądowaniem wykonywał jeszcze manewry na małej wysokości.
Piloci wojskowi to najwyższej klasy specjaliści. Znacznie bardziej prawdopodobna jest awaria techniczna samolotu, coś, co w krytycznej fazie lotu sprawia, że tracimy kontrolę nad maszyną Andrew Brookes
Jak dokładna jest lokalizacja na mapie urzędu, nie chcą potwierdzić śledczy badający tragedię. - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. To informacje śledztwa, które są objęte tajemnicą - mówi podpułkownik Waldemar Praszczyk z wojskowej prokuratury w Poznaniu, prowadzącej śledztwo w sprawie katastrofy CASY.
320 metrów na lewo
Podchodząc po raz drugi do lądowania, pilot robił ciasny zakręt pod chmurami. Nie chcąc zgubić pasa z pola widzenia, robił go blisko lotniska. W takiej sytuacji, gdy przechyli się samolot, to od razu zaczyna on opadać, jeśli nie dodasz obrotów, nie podniesiesz nosa. Żeby dostrzec opadanie w takich warunkach, a przecież tam było ciemno, jak w studni, trzeba spojrzeć na wysokościomierz były pilot z Mirosławca
Co to oznacza? Według eksperta lotniczego, Grzegorza Hołdanowicza, jeśli CASA prawidłowo podchodziła do lądowania, to coś wytrąciło ją z toru lotu. - Było to wydarzenie na tyle nagłe, że piloci nie poinformowali o niczym wieży kontrolnej. Miało to takie skutki, że samolot zmienił kurs, uderzając od ziemię 300 metrów od właściwego toru podejścia - mówi Hołdanowicz.
Awaria techniczna... Jak mówi Andrew Brookes, ekspert International Institute of Strategic Studies w Londynie, pomyłka pilota jest mało prawdopodobna. - Piloci wojskowi to najwyższej klasy specjaliści. Znacznie bardziej prawdopodobna jest awaria techniczna samolotu, coś, co w krytycznej fazie lotu sprawia, że tracimy kontrolę nad maszyną - mówi Brookes. Jak dodaje ekspert, piloci doskonale znali lotnisko i swój samolot, nie było także bariery językowej w kontakcie z wieżą kontrolną. Na dodatek CASA to wypróbowany, wysokiej jakości sprzęt. - Ale jednak i takiemu może się przydarzyć awaria. Wystarczy, że podczas lądowania w krytycznej chwili zawiedzie jeden z silników albo wskaźnik wysokości - mówi Brookes.
...czy błąd pilota? Z kolei pragnący zachować anonimowość były pilot wojskowy, który stacjonował w bazie w Mirosławcu, zwraca uwagę, że przyczyną wypadku mógł być jednak błąd pilota. - Podchodząc po raz drugi do lądowania, pilot robił ciasny zakręt pod chmurami. Nie chcąc zgubić pasa z pola widzenia, robił go blisko lotniska. W takiej sytuacji, gdy przechyli się samolot, to od razu zaczyna on opadać, jeśli nie dodasz obrotów, nie podniesiesz nosa. Żeby dostrzec opadanie w takich warunkach, a przecież tam było ciemno, jak w studni, trzeba spojrzeć na wysokościomierz - powiedział pilot.
Źródło: "Dziennik", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24