Były członek plutonu specjalnego Milicji Obywatelskiej Roman S. odpowie przed katowickim sądem za strzelanie do górników protestujących w kopalni "Wujek" w grudniu 1981 roku. We wtorek Instytut Pamięci Narodowej skierował do sądu akt oskarżenia w tej sprawie. Mężczyźnie, który nie przyznaje się do winy, grozi do dziesięciu lat więzienia.
Akt oskarżenia w tej sprawie wniósł prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach. Jak poinformowała naczelnik pionu śledczego katowickiego IPN prokurator Ewa Koj, Roman S. został oskarżony o popełnienie zbrodni komunistycznych, stanowiących jednocześnie zbrodnie przeciwko ludzkości.
Pozostanie w areszcie do 6 sierpnia
Mężczyzna, który ma niemieckie obywatelstwo, był ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania. Został zatrzymany 17 maja w Chorwacji. Władze tego kraju zdecydowały o wydaniu go polskim organom wymiaru sprawiedliwości. 11 czerwca usłyszał zarzut w katowickim IPN, a dzień później został aresztowany. Na podstawie decyzji sądu w areszcie pozostanie do 6 sierpnia. Roman S. jest jednym z dwóch żyjących byłych funkcjonariuszy MO, którzy uczestniczyli w pacyfikacji katowickiej kopalni na początku stanu wojennego, a nie zostali dotąd osądzeni. IPN ścigał także Jana P., który również wyjechał za granicę, unikając zarzutów, oskarżenia i procesu. Jego sprawa jest już jednak umorzona i nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Przed sądem stanie natomiast Roman S., który przesłuchany w czerwcu w katowickim IPN nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i odmówił składania wyjaśnień.
"Dopuścił się zbrodni komunistycznej stanowiącej zbrodnię przeciwko ludzkości"
IPN oskarżył Romana S. o to, iż "16 grudnia 1981 r. w Katowicach, będąc funkcjonariuszem państwa komunistycznego, (...) członkiem plutonu specjalnego Pułku Manewrowego KW MO w Katowicach, działając wspólnie z innymi członkami tego plutonu, dopuścił się zbrodni komunistycznej stanowiącej zbrodnię przeciwko ludzkości, polegającej na stosowaniu represji i naruszaniu praw człowieka". Chodzi o udział oskarżonego "w pobiciu strajkujących górników kopalni 'Wujek'". Roman S. - jak czytamy w akcie oskarżenia - "użył niebezpiecznego narzędzia w postaci broni palnej, oddając strzały w kierunku wyżej wymienionej grupy osób, narażając je na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub ciężkiego rozstroju zdrowia". W wyniku pacyfikacji strajkującej kopalni przez siły milicyjne śmierć poniosło 9 osób, a 21 osób doznało obrażeń ciała. W ocenie IPN stanowiło to "poważne prześladowania z powodu przynależności osób prześladowanych do określonej grupy polityczno-społecznej, która sprzeciwiła się bezprawnemu wprowadzeniu stanu wojennego oraz pozbawieniu podstawowych praw i wolności obywatelskich"
Większość członków plutonu specjalnego ZOMO, który strzelał do górników z "Wujka", została prawomocnie osądzona. W czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie byłego dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył kary od 3,5 do 4 lat więzienia. To C. dał sygnał do otwarcia ognia - wynika z procesu. Według sądu w sposób niewątpliwy w toku procesu ustalić można było jedynie, że oskarżeni działali wspólnie oraz że w wyniku działań niektórych z nich, a za wiedzą pozostałych, śmierć ponieśli górnicy. Zmowa milczenia uniemożliwiła wskazanie, kto konkretnie strzelał i zabił lub ranił górników. Wniesione kasacje oddalił w 2009 r. Sąd Najwyższy - wyrok stał się ostateczny blisko 28 lat po tragedii.
W oddzielnym procesie odpowiadał gen. Czesław Kiszczak, oskarżony o przyczynienie się do śmierci górników w "Wujka". Jego proces toczył się przed warszawskim sądem. Pierwszy proces ruszył w 1994 r. - w 1996 r. Sąd Okręgowy uniewinnił Kiszczaka. W 2004 r. skazał go na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie Kiszczaka uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zwracał sprawy do Sądu Okręgowego. Kiszczak zmarł w listopadzie 2015 r.
Roman S. wyjechał do Niemiec, zrzekł się polskiego obywatelstwa
Roman Zdzisław S. to były funkcjonariusz plutonu specjalnego Pułku Manewrowego Komendy Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Katowicach. Na początku lat 90. ubiegłego wieku wyjechał na stałe do Niemiec - jeszcze zanim sformułowano wobec niego zarzuty w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń. Zrzekł się obywatelstwa polskiego i przyjął niemieckie. Jak podaje IPN, strona niemiecka odmówiła wydania podejrzanego. Wniosek o wydanie Europejskiego Nakazu Aresztowania wobec byłego milicjanta w 2012 r. złożył do katowickiego sądu prokurator IPN w Katowicach. Sąd Okręgowy w Katowicach 7 stycznia 2013 r. wydał taki nakaz, co umożliwiło zatrzymanie poszukiwanego w tym roku w Chorwacji. W latach 90. do Niemiec uciekł także - jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze - inny były zomowiec Jan P., który ma podwójne obywatelstwo. Gdy w 2013 r. wydawano Europejski Nakaz Aresztowania S., IPN wnioskował o podobny nakaz dla P. Sąd nie uwzględnił jednak tego wniosku. Z uzasadnienia wynikało, że – jak ustalił sąd – postanowieniem prokuratury w Dortmundzie z 10 maja 1995 r. umorzono postępowanie przeciwko Janowi P. Zgodnie z art. 114 par. 3 pkt. 3 Kodeksu karnego strona polska jest związana orzeczeniem sądu innego państwa strefy Schengen. Tym samym IPN był zobowiązany do uchylenia listu gończego i umorzenia postępowania wobec P. Miało to miejsce we wrześniu 2018 r.
§ 1. Orzeczenie zapadłe za granicą nie stanowi przeszkody do wszczęcia lub prowadzenia postępowania karnego o ten sam czyn zabroniony przed sądem polskim. (…) § 3. Przepisu §1 nie stosuje się: (…) 3) do prawomocnych orzeczeń sądów lub innych organów państw obcych kończących postępowanie karne, jeżeli wynika to z wiążącej Rzeczpospolitą Polską umowy międzynarodowej. Art. 114, Kodeks karny
Zginęło dziewięciu górników, 21 zostało rannych
Na początku stanu wojennego, 16 grudnia 1981 r., w czasie pacyfikacji strajku w kopalni "Wujek" w Katowicach milicja użyła broni palnej. Protest rozpoczął się 14 grudnia po tym, gdy górnicy dowiedzieli się o aresztowaniu szefa zakładowej Solidarności Jana Ludwiczaka. Od milicyjnych kul zginęło wówczas dziewięciu protestujących górników, a 21 zostało rannych. Była to największa tragedia stanu wojennego.
Autor: akr//kg/kwoj / Źródło: PAP