- Polityka nie jest tylko sztuką obejmowania i piastowania stanowisk. To także sztuka odchodzenia w odpowiednim momencie ze stanowiska - podkreślił w "Faktach po Faktach" Bartosz Arłukowicz. Minister zdrowia, który w tym tygodniu podał się do dymisji, przyznał, że zdarzało mu się bywać w restauracji, w której dokonywano nielegalnych podsłuchów. Jak jednak powiedział, nie wie, czy został nagrany.
W środę Ewa Kopacz poinformowała, że Bartosz Arłukowicz zrezygnował ze stanowiska ministra zdrowia. Jak informowały media, Arłukowicz był stałym gościem restauracji Sowa&Przyjaciele, w której nielegalnie nagrywano rozmowy polityków. Ustępujący minister zdrowia mógł być jednym z nich, choć nagranie z jego udziałem nigdy nie ujrzało światła dziennego.
- Przychodzi taki moment w życiu każdego polityka, kiedy trzeba podjąć decyzję - wyjaśnił Arłukowicz w "Faktach po Faktach".
Jak podkreślił, polityka jest także sztuką "odchodzenia w odpowiednim momencie ze stanowiska". - Uznałem, że ten moment jest właściwy i podjąłem decyzję - zaznaczył.
Spotkanie w gronie przyjaciół
Arłukowicz nie chciał mówić o kulisach swojej dymisji i podkreślił, że nie zamierza informować o szczegółach swoich rozmów z szefową rządu.
Jak wytłumaczył, rezygnację złożył m.in. dlatego, że bywał w restauracji, w której dokonywano podsłuchów.
- Poza godzinami pracy, na spotkaniu towarzyskim w szerszym gronie, wśród przyjaciół - sprecyzował. Na pytanie, co mogłoby się znaleźć na takim nagraniu, odpowiadał wymijająco: - Wszyscy prowadzimy życie prywatne. Minister też jest człowiekiem.
- Nie wiem, czy zostałem nagrany - przyznał.
Podkreślił jednak, że ponieważ istnieje taka szansa, swoją decyzję podjął m.in. po to, by rząd mógł spokojnie pracować.
- Ostatnio rozmawiamy w zasadzie tylko o podsłuchach. (...) Jestem lojalnym członkiem rządu i wiem, jak potrzebny jest spokój, by przeprowadzać ważne ustawy. Jesteśmy w trudnym okresie, temperatura polityczna jest ogromna. Uznaję jako odpowiedzialny polityk, że skoro rząd musi przejść przez kampanię wyborczą, trzeba mu to maksymalnie ułatwić - zaznaczył.
Dlaczego zrezygnował akurat teraz?
Zapytany, dlaczego podał się do dymisji teraz, a nie tuż po po ujawnieniu procederu nielegalnego nagrywania w warszawskich restauracjach, Arłukowicz odpowiedział, że liczył na szybkie wyjaśnienie sprawy.
- Mija rok od wybuchu tej sprawy i nie mamy winnych. Prokuratura prowadzi czynności tak, że kończy się to wyciekiem informacji. Zbliżamy się do bardzo trudnego okresu kampanii wyborczej - zaznaczył.
- Czy naprawdę mamy rozmawiać o tym, kto co jadł? Czy mamy rozmawiać, jaka ma być Polska, służba zdrowia, gospodarka, szkoły i drogi? Ja bym chciał, żebyśmy rozmawiali właśnie o tym. I jeśli mogę w tym pomóc i podjąć twardą decyzję, tak robię - wyjaśnił.
"Jestem aktywnym politykiem"
Arłukowicz podkreślił, że jest aktywnym politykiem i "człowiekiem, który lubi zmieniać rzeczywistość", w związku z czym chce startować w nadchodzących wyborach parlamentarnych.
Zapytany o to, czy rozmawiał już z Ewą Kopacz o swoim miejscu na liście, odpowiedział, że "to nie jest czas" na takie dyskusje.
- Oczywiście, że planuję startować w wyborach i zmieniać rzeczywistość. Mam jednak sceptyczne podejście do tej dyskusji o "jedynkach", nigdy tego nie robiłem. Ważne w wyborach są wynik i zaufanie społeczne. W Szczecinie staram się rozmawiać z mieszkańcami i codziennie prowadzę życie zwykłego człowieka. Bywam na ulicach i widzę - zapewnił.
Autor: kg/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24