- Niestety kolejny bliski współpracownik Grzegorza Schetyny po Zbyszku Chlebowskim, również z Wałbrzycha popisuje się pewnego rodzaju prymitywizmem. To mnie utwierdza w przekonaniu, że bliska zażyłość z marszałkiem Sejmu kończy się właśnie takim poziomem i językowym i merytorycznym - stwierdził Janusz Palikot w "Rozmowie Rymanowskiego". To komentarz do rozmowy senatora PO Romana Ludwiczuka, który członkowi sztabu kontrkandydata Platformy w wyborach w Wałbrzychu, zaproponował stanowisko w zamian za odejście ze sztabu.
Zdaniem Janusza Palikota to, co się wydarzyło jest "chorobą, która przytrafia się wszystkim środowiskom partyjnym". - Przypomnijmy Adama Lipińskiego i Renatę Beger i próbę korupcji w tamtym czasie. To jest ten sam mechanizm kupowania ludzi za stanowiska w dosyć wulgarnych okolicznościach - stwierdził polityk.
- To zdecydowany przerost formy nad treścią. Sądzę, że pan senator powinien się wstydzić sposobu komunikowania się. Poza tym nie wiem czemu to miałoby służyć. Kompletny absurd. Dwóch kandydatów idzie łeb w łeb, tak więc przesądzenie o wyniku wyborczym jest dziś właściwie niemożliwe. Wiara w to, że członkowie komitetu kontrkandydata przejdą na drugą stronę w drugiej turze wyborów jest karkołomne - mówiła Julia Pitera i dodała, że nie ma "zielonego pojęcia co pan Ludwiczuk sobie wymyślił".
- Z całą pewnością była to samotna szarża, niestety nie najlepiej świadcząca o jego rozumieniu polityki - oceniła Pitera. Jej zdaniem Ludwiczuk, który zasiada w krajowym sądzie obywatelskim, powinien z tej funkcji zrezygnować.
Polityka "w zasadniczy sposób chora"
Janusz Palikot idzie o krok dalej. Jego zdaniem senator powinien zostać wyrzucony z partii. - To wulgarne chamstwo. Ten senator był w składzie sędziowskim zajmującym się także moją skromną osobą. Człowiek jak słyszy coś takiego, to zaczyna się zastanawiać czy polityka nie jest w jakiś zasadniczy sposób chora - mówił polityk.
Według niego mówienie o "samotnej szarży" to taka sama linia obrony partii jak w przypadku Zbigniewa Chlebowskiego (bohatera afery hazardowej). - Kiedy to się zdarza po raz kolejny, to trzeba sobie zadać pytanie, czy takie zachowanie nie jest jakąś metodą w działaniu środowiska Dolnego Śląska, w środowisku Grzegorza Schetyny. To psuje PO - podsumował Palikot.
"Nie może być odpowiedzialności zbiorowej"
Ciągłemu wywoływaniu nazwiska marszałka Sejmu sprzeciwiła się Pitera. - Bardzo dokładnie przeczytałam stenogramy tej rozmowy i można z niej odnieść wrażenie, że pan senator Ludwiczuk raczej złości się na Grzegorza Schetynę, mówiąc, że co on może takiego powiedzieć. Raczej stwierdza, że tylko jego działania mogą pomóc. Politycy próbują sobie czasem dorabiać szczególne moce, znaczenie, siłę. Często za taką postawą nie idzie nic konkretnego. Jest to po prostu pewny teatr, pewna gra - powiedziała posłanka.
Pełnomocniczka rządu ds. walki z korupcją oświadczyła też, że w tej sprawie nie jest za mało pryncypialna. - Wiem, że sprawa jest w prokuraturze. Gdyby tak nie było, to bym złożyła wniosek - powiedziała Pitera i dodała, że jej zdaniem nie może być tak, że "jedna dorosła osoba brała odpowiedzialność za drugą dorosłą osobę. - Nie chciałabym żeby była jakakolwiek odpowiedzialność zbiorowa - dodała posłanka.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24