Szczecinianin Robert Szmigiel usłyszał zarzuty napaści, lżenia i utrudniania czynności funkcjonariuszom policji. Twierdzi jednak, że w rzeczywistości to on został pobity po tym, jak policja skuła go i rzuciła na ziemię, gdy chciał nagrywać ich interwencję. TVN24 dotarł do dokonanego przez świadka zdarzenia nagrania momentu zatrzymania.
Robert Szmigiel został pod koniec sierpnia zatrzymany za - jak uznali policjanci - wymuszenie pierwszeństwa na drodze. Twierdzi, że gdy zaczął nagrywać interwencję, został skuty, rzucony na ziemię, a nagranie z komórki skasowano. Mężczyzna utrzymuje również, że był bity w radiowozie.
Podobny los miał spotkać jego syna, Karola. który pojawił się na miejscu zatrzymania. Gdy zaczął nagrywać interwencję, miał zostać skuty, potraktowany gazem, a nagranie z komórki zniknęło.
Moment zatrzymania Karola Szmigla pokazuje nagranie wykonane z balkonu przez świadka zdarzenia. Na filmie widać, jak nagrywający telefonem komórkowym mężczyzna podchodzi do radiowozu, wtedy policjantka w środku próbuje go złapać. Mężczyzna wyrywa się, ale zostaje pochwycony przez funkcjonariuszy.
W czasie akcji mężczyzna ląduje na ziemi. Pierwszy zatrzymany - Robert Szmigiel - próbuje w tym momencie wyjść z radiowozu, wówczas jeden z policjantów brutalnie wpycha go z powrotem do wozu i zamyka drzwi. W tym czasie policjantka skuwa leżącego na ziemi mężczyznę z telefonem.
Grożą im 3 lata więzienia
W notatce służbowej policjanci napisali, że zostali zaatakowani, a mężczyźni próbowali zbiec. Robertowi Szmiglowi i jego synowi Karolowi przedstawiono zarzuty napaści, lżenia i utrudniania czynności funkcjonariuszom. Każdemu z nich grozi za do trzech lat pozbawienia wolności.
Sam Robert Szmigiel złożył zawiadomienie do prokuratury o przekroczeniu uprawnień przez policjantów. Według jego wersji wydarzeń, policja zatrzymała go, kiedy wyjeżdżał z posesji. Nie zgodził się z zarzutami, że wymusił pierwszeństwo i że rozmawiał przez telefon komórkowy. Odmówił także przyjęcia mandatu, gdyż "nie była to policja drogowa, ale zwykły patrol".
Kiedy chciał zrobić zdjęcie policjantom - relacjonował - został skuty i wrzucony do radiowozu, gdzie potem został pobity. Mimo to, jak powiedział, zdołał zadzwonić do syna z prośbą, by ten przyjechał. Gdy i syn zaczął nagrywać policjantów, doszło do kolejnego zatrzymania, które nagrał z balkonu świadek.
Obaj mężczyźni spędzili na komisariacie sześć godzin, a potem jeszcze 30 godzin w areszcie. Robert Szmigiel mówił, że on i syn byli traktowani "jak jacyś przestępcy". Dodał, że sam "nigdy nie był karany i nie miał styczności z policją". Jego wersję zdarzeń potwierdził syn.
Policjanci "zachowali się zgodnie z prawem"
Asp. sztab. Anna Gembala z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie przyznała, że obywatel ma prawo nagrywać interwencję policji. Według rzecznik, policjanci nie przekroczyli uprawnień, bo się bronili.
- Policjanci dokonujący interwencji zachowali się według naszej oceny zgodnie z przepisami - oświadczyła. Wyjaśniła, że przebieg zdarzenia zostanie jednak przeanalizowany przez prokuratura.
Dodała, że syn Roberta Szmigla był w czerwcu karany za napaść na funkcjonariusza w Zakopanem.
Autor: fil//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: tvn24