Czy broniąc się przed atakiem złapanego na gorącym uczynku złodzieja wolno go uderzyć? Odpowiedź wcale nie jest prosta. Entuzjasta kolei Jan Psota stanął kolejny raz przed sądem, bo prokurator uznał, że bójka ze złodziejem to przekroczenie granic obrony koniecznej.
Jan Psota, jako entuzjasta kolei, pilnował torów od kilku tygodni. Był do tego dobrze przygotowany. Gdy zauważył złodziei, zadzwonił po policję i próbował zatrzymać tego najwolniejszego. - Podleciałem do jednego złodzieja i mówię "stój!". A ten pieron po prostu się flaszką na mnie zamachnął, zamiast dać mi pomyśleć. No i w tym momencie oberwał on pierwszy po prostu - mówił w rozmowie z reporterem "Faktów" TVN Jan Psota. Złodziej oberwał nie raz. Dosyć dotkliwie, bo miał m.in. złamaną rękę. Ale nie uciekł, a i jego wspólników udało się zatrzymać. - Policja, jak nas ujrzała, to podjechała i zwinęła wszystkich - wspominał Jan Psota. Dodał jednak, że wcale nie ma o to żalu. - Reakcja obywatela przyczyniła się do tego, że mogliśmy skierować sprawę do prokuratury z wnioskiem o objęcie aktem oskarżenia - przyznała nadkom. Magdalena Wija z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim.
Prokuratura: Psota działał agresywnie
Trzech złodziei, którzy nie pierwszy raz kradli szyny, zostało prawomocnie skazanych. I choć kradzieże w tym rejonie się skończyły, to na ławę oskarżonych, w sprawie o pobicie, trafił sam Jan Psota. - Oskarżony jednak działał bardzo agresywnie w ocenie prokuratora i niepotrzebnie stosował tę przemoc - stwierdził Witold Janiec z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim. Prokuratura twierdziła, że nie była to obrona konieczna, bo nie było żadnego ataku butelką, gdyż ta spadając musiałaby się stłuc. Jan Psota, żeby udowodnić, że mówi prawdę przyjechał do sądu ze skrzynką ziemi i butelkami z wodą. Chciał zrobić eksperyment, ale sąd apelacyjny nie wyraził na to zgody. Stwierdził, że argumenty oskarżonego i bez tego są przekonujące. Podtrzymał wyrok pierwszej instancji, uznając Jana Psotę za winnego przekroczenia obrony koniecznej, ale niezasługującego na karę. - Nie byłoby sprawiedliwe zastosowanie w stosunku do niego kary. Zwłaszcza, że zasada jest taka, że prawo nie powinno ustępować przed bezprawiem - wyjaśnił Tomasz Pawlik z Sądu Okręgowego w Gliwicach.
"Ludzie, nie bójcie się reagować"
Sprawa mogłaby się skończyć w pierwszej instancji, ale prokurator koniecznie chciał kary - choćby symbolicznej. - Nie było naszym celem przekonywać społeczeństwu, by nie reagować na takie zachowania. Wręcz przeciwnie - zapewniał Witold Janiec z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim. Jana Psoty zniechęcić się nie udało. Mężczyzna namawia innych do działania. - Ludzie, nie bójcie się reagować. Przecież to złodziej musi się bać, bo robi nielegalną rzecz. A nie ten, który chciałby mu w tym przeszkodzić - przekonuje.
Autor: kde//rzw / Źródło: Fakty TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24