Bratem Mirosława Drzewieckiego zainteresowała się łódzka prokuratura. Śledczy zbadają czy doszło do płatnej protekcji. Doniesienia o powoływaniu się na wpływy brata i proponowania austriackiej firmie załatwienie umów na inwestycje nadzorowane m.in. przez ówczesnego ministra sportu pojawiły się kilka miesięcy temu w mediach.
W styczniu, "Dziennik Gazeta Prawna" napisał że łódzki restaurator Dariusz Drzewiecki w kwietniu 2009 r. złożył austriackiej firmie Alpine Bau propozycję załatwienia kontraktów na Orliki, budowę stadionów na Euro 2012 i odcinka autostrady A2. Spółka ta prowadzi w Polsce projekty za prawie 30 mld euro - buduje drogi i obiekty sportowe. Dariusz Drzewiecki zaprzeczał tym doniesieniom, a informacje zawarte w artykule nazwał kłamliwymi.
- Nigdy nie brałem udziału w spotkaniach z przedstawicielami Alpine Bau w Polsce. Nigdy nie zgłaszałem jakiejkolwiek gotowości pomocy w załatwieniu kontraktów, czy zleceń przy budowie "Orlików", autostrad i stadionów Dariusz Drzewiecki, wypowiedź ze stycznia
Uznano, że należy wszcząć śledztwo
Po publikacji artykułu łódzka prokuratura zleciła policji sprawdzenie sprawy i ostatecznie wszczęła śledztwo. - Czynności sprawdzające i ustalenia, które przeprowadziła policja pod naszym nadzorem, doprowadziły nas do przekonania, że należy wszcząć śledztwo w zakresie płatnej protekcji i prowadzić już czynności procesowe w tym zakresie - powiedział prokurator Rafał Sławnikowski z Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Oferta na budowę boisk sportowych
Śledztwo dotyczy złożenia 8 kwietnia ub. roku w Łodzi oferty pośrednictwa w załatwieniu kontraktów na budowę 700 boisk sportowych w ramach projektu Orlik, stadionów piłkarskich oraz odcinka autostrady A2 na odcinku Stryków-Warszawa poprzez powoływanie się na wpływy w Ministerstwie Sportu i Turystyki oraz Ministerstwie Infrastruktury.
Kontrakty w zamian za korzyści majątkowe
- Pośrednictwo w załatwieniu kontraktów miało się odbyć w zamian za korzyść majątkową polegającą na przystąpieniu do nowo tworzonej spółki mającej realizować te inwestycje budowlane. Śledztwo wszczęto w zakresie płatnej protekcji. Grozi za to kara do 8 lat więzienia - zaznaczył prokurator. Nie chciał ujawnić dotychczasowych ustaleń, ani czy w śledztwie przesłuchany zostanie także b. minister sportu Mirosław Drzewiecki.
Opublikowane przez media doniesienia Dariusz Drzewiecki nazwał kłamliwymi. - Nigdy nie brałem udziału w spotkaniach z przedstawicielami Alpine Bau w Polsce. Nigdy nie zgłaszałem jakiejkolwiek gotowości pomocy w załatwieniu kontraktów, czy zleceń przy budowie "Orlików", autostrad i stadionów - napisał Dariusz Drzewiecki w oświadczeniu przekazanym w styczniu PAP. Zapowiedział wówczas, że rozważa skierowanie sprawy przeciwko autorowi na ścieżkę sądową.
Czynności sprawdzające i ustalenia, które przeprowadziła policja pod naszym nadzorem, doprowadziły nas do przekonania, że należy wszcząć śledztwo w zakresie płatnej protekcji i prowadzić już czynności procesowe w tym zakresie Rafał Sławnikowski z Prokuratury Okręgowej w Łodzi
"Powiedział, że ma kontakty i pomoże..."
Uwe Meyer - jeden z menedżerów Alpine Bau, z którym miał się spotkać Drzewiecki - powiedział natomiast, że 8 kwietnia ub.r. do takiego spotkania doszło. - Do spotkania doszło z inicjatywy Drzewieckiego. Razem z nim był obecny jego wspólnik, a także dwóch Austriaków. Zaproponowano nam - Alpinie - współpracę przy budowie stadionów na Euro 2012 oraz odcinka autostrady A2 - powiedział Meyer.
- Drzewiecki powiedział nam, że ma kontakty i może nam pomóc we wszystkim, może zorganizować dla nas dużą pomoc. Odmówiliśmy współpracy, mówiąc, że nie jesteśmy nią zainteresowani, gdyż pracujemy dla Alpine i realizujemy jej inwestycje. Na kolejne zaproponowane przez niego spotkanie nie poszliśmy - powiedział. Meyer pytany o to, czy Drzewiecki kłamie w swoim oświadczeniu, odparł: "oczywiście, że tak".
Według "DGP" nie wiadomo dlaczego o niedwuznacznej propozycji Alpine Bau nie powiadomiła policji, prokuratury czy CBA. Zarząd firmy miał zostać poinformowany o propozycji brata b. ministra sportu kilka miesięcy temu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24