Odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz w referendum nie oznacza wcale, że będą zaraz wybory. Zgodnie z prawem premier może powołać w Warszawie komisarza - powiedział w "Jeden na jeden" Michał Boni, minister administracji i cyfryzacji.
Boni wyjaśnił, że w sprawie tego, co może być po tym, jak ewentualnie Gronkiewicz-Waltz zostanie odwołana w referendum, istnieją dwie interpretacje prawne.
- Jedna bardzo formalna, mówiąca o tym, że najpierw i tak musi być komisarz do czasu wyborów. I w tym przypadku wybory muszą się odbyć w ciągu 90 dni od referendum - powiedział Boni. - I taką właśnie interpretację przedstawił urzędnik ministerstwa administracji i cyfryzacji - dodał.
Jednak, jak zastrzegł Boni, urzędnik popełnił błąd, bo nie wziął pod uwagę przepisów mówiących o trybach wyborczych.
- Można podjąć decyzję mówiącą o tym, że skoro w perspektywie 12 miesięcy są następne wybory (samorządowe w 2014 r. - red.), premier może zdecydować, że jest komisarz, a wybory są w normalnym trybie - wyjaśnił minister administracji i cyfryzacji.
- Prawo daje nam możliwość dwóch ścieżek. W takiej sytuacji trzeba zasięgnąć opinii PKW, która poinformowała, że w stosowanym czasie przedstawi swoją interpretację. Nie można więc z góry przesądzać, jak będzie - zaznaczył.
Gratulacje dla warszawskiej ekipy
Boni wyraził przekonanie, że warszawiacy zachowają się racjonalnie i nie odwołają Gronkiewicz-Waltz. Uświadomią sobie bowiem, że mimo błędów, jakie popełniła, zrobiła w stolicy wiele dobrego.
Boni stwierdził, że dla ekipy, która rządzi Warszawą, należą się wielkie gratulacje, że to miasto buduje.
- W warunkach kryzysu liderów poznaje się po tym, czy potrafią zarządzać trudną sytuacją. Pani prezydent Warszawy, w sytuacji, kiedy okazało się np., że zostały zakwestionowane warunki przetargu (na wywóz śmieci - red.), nie przerwała go, tylko wystąpiła z rozwiązaniem pomostowym, po to, aby śmieci nadal były odbierane od mieszkańców - powiedział Boni.
- Po takich zachowaniach sprawdza się lidera - dodał.
Boni odniósł się w ten sposób m.in. do fatalnych sondaży, jakie ma Gronkiewicz-Waltz. Z badania TNS OBOP dla "Gazety Wyborczej" wynika, że gdyby doszło do referendum, za odwołaniem prezydent miasta zagłosowałoby 64 proc. respondentów.
Coraz bliżej głosowania
Inicjatorem referendum jest Warszawska Wspólnota Samorządowa. Jego zorganizowanie popierają też m.in. Prawo i Sprawiedliwość, Ruch Palikota, Solidarna Polska i Stowarzyszenie Republikanie. Aby referendum lokalne mogło się odbyć, pod wnioskiem w tej sprawie musi podpisać się 10 proc. uprawnionych do głosowania - czyli w przypadku referendum ws. odwołania prezydent Warszawy musi to być 133,5 tys. podpisów.
Warszawska Wspólnota Samorządowa przekroczyła już ten próg. Aby referendum było ważne, musi w nim wziąć udział nie mniej niż 3/5 liczby wybierających prezydent Warszawy. W wyborach w 2010 r., w których zwyciężyła Gronkiewicz-Waltz, wzięło udział 649 049 osób. Oznacza to, że referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz będzie ważne, jeśli weźmie w nim udział co najmniej 389 430 osób.
Autor: mac//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24