Mały Dawid zgubił się w czwartek. Dopiero następnego dnia znalazł go leśniczy. Chłopiec leżał w zagłębieniu, w lesie, twarzą do ziemi. Przy nim był Misiek. - To pies uratował chłopca, a nie ja. Tylko zaszczekał i już wiedziałem, że tam będzie dziecko - opowiadał leśniczy Jerzy Łysoń.
"Bez naszego pieska nie byłoby mowy o takim szczęściu"
Chłopiec trafił do szpitala, gdzie spędził trochę czasu ze względu na przeziębienie i zmiany w płucach. Teraz, cały i zdrowy dokazuje na podwórku przed domem. Według leśniczego dziecko przeżyło tylko dlatego, że pies najprawdopodobniej cały czas je ogrzewał.
- Po Dawidzie już nie widać, że przeżył taką przygodę. Chociaż w naszych sercach poczucie zagrożenia zostanie na dłużej - mówi babcia 3,5-latka. - Teraz Dawid ani na chwilę nie jest spuszczany z oczu. Do dzisiaj płaczę ze szczęścia na wspomnienie chwili, gdy powiedziano mi, że syn się znalazł. Bez naszego pieska nie byłoby mowy o takim szczęściu - dodaje mama 3,5-latka.
Oprócz nagród dla bohaterskiego Miśka były też upominki dla Dawida. Dostał słodycze, ulubione soki owocowe, flamastry i pluszowego misia.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24