Nie mają internetu, nie mają nawet komputera. Ale publikują swoje historie na niecodziennym blogu - stronie tworzonej zza więziennych krat. Historie wieloletnich wyroków za morderstwa, kradzieże, rozboje. - Każda z nas dopuściła się czegoś strasznego, tylko co dla każdego z was znaczy "coś strasznego"? Kradzież? Pobicie? Morderstwo? - zastanawiają się i próbują przetłumaczyć setkom internautów jak wygląda życie w Areszcie Śledczym Grochów.
Czasami mam wrażenie, że przyszło mi żyć i funkcjonować w jakiejś zakrzywionej, zdeformowanej czasoprzestrzeni. Bywają dni, które ciągną się w nieskończoność i – co gorsze – skończyć się nie chcą. Wszystkie dni zlewają się w jedną, nudną całość.
Wisience, bo tak sama każe na siebie mówić, rzeczywistość zakrzywiła się niedawno. Niedawno trafiła za kraty, od razu chciała jednak podzielić się swoją historią.
- Po porostu piszemy co nam przychodzi do głowy, co byśmy chciały powiedzieć. Co boli, wkurza, co cieszy - mówi Monika.
Do więzienia w pierwszym tygodniu ciąży
Wisienka pisała dalej.
Do więzienia trafiłam w piątym tygodniu ciąży. Sytuacja trudna, biorąc pod uwagę stan psychiczny i fizyczny oraz burzę hormonalną, jaka towarzyszy kobietom w ciąży. Tak rozpoczęła się moja przygoda w Areszcie Śledczym Grochów.
Agnieszce zaczęła się awanturą. - Mam wyrok dziesięciu lat. Połowę już prawie przesiedziałam. Jak trafiłam? Za konkubenta, którego po prostu pozbawiłam życia - mówi.
- U mnie morderstwo. Siedzę już kilkanaście lat. W 2025 roku mam koniec kary - mówi Monika.
- Awanturka była w domku. Chciałam zatrzymać męża, robiłam kolację. Od słowa do słowa dostał nożem w bark. Poszedł po pomoc, a ja wylądowałam tu. Myślałam, że wszystko się skończy raz, dwa. Że powiem jak było i wyjdę. A tu niestety wyrok: osiem lat - mówi Ela.
18 więźniarek, pół miliona odwiedzających
Ale 18 dziewczyn, bo tyle liczy redakcja bloga, to osiemnaście różnych wyroków i setki historii. Niektóre z więźniarek za kratami mają spędzić całe życie. I chociaż od świata dzieli je gruby mur, robią co mogą, żeby kontaktować się ludźmi na zewnątrz.
- Bo najważniejsze, że to co napiszemy, idzie na wolność. Taki kontakt z rzeczywistością. Nie tylko więzienne sprawy - mówi Agnieszka.
Swojego bloga nazwały "e w kratkę", bo miało być i internetowo z kratami. To pierwsza w Europie strona internetowa, który prowadzą więźniarki.
- Ale nie, nie mamy internetu, niech ludzie się nie martwią, że będą nam płacić za prąd na internecik. Piszemy na karteczkach, to nam wystarcza - mówi Monika.
Na kartkach piszą więc o więziennej modzie, prowizorycznym gotowaniu w celi. Ale też o tym jak po kilkunastu latach za kratami wyobrażają sobie to, co na zewnątrz. Próbują wytłumaczyć też czytelnikom dlaczego trafiły za kraty. Kartki oddają wolontariuszkom Fundacji Dom Kultury, które to potem – już na wolności – przepisują i publikują je w internecie.
Więzienna kuchnia i moda
Dzięki temu internauci mogą podejrzeć więzienne kulinaria.
Nie można naszego gotowania sfotografować, ale pokuszę się o rysunek: a więc tost żelazkowy wygląda tak: chleb i coś do chleba przykrywamy gazetą, nagrzewamy żelazko, a potem aż do skutku prasujemy tą gazeta. Uwaga: używamy czystego żelazka, żeby nie chorować.
- Oj, te tosty żelazkowe to jedno. Ale było też wiele innych przepisów: naleśniczki, kiełbaska robiona na świeczuszce, czyli taka wersja domowa ogniska. Spaghetti z zupki chińskiej też bardzo dobre - opowiada Monika. - Rozgrzane żelazko jest jak patelnia, tylko trzeba ciasta troszeczkę nakładać, bo przecież obramówek nie ma i może ściekać - tłumaczy.
Ela, koleżanka z celi obok, próbuje swoich sił w modzie. Zawsze mocno wymalowana, podkreślone oko, ufarbowane włosy. W postach prezentuje swoje stylizacje, chociaż za wielkiego wyboru nie ma. - Dwa doły i trzy góry, czyli że nie więcej niż dwie rzeczy do założenia "na dół": spódnice czy spodnie. I nie więcej niż trzy "na górę" - tłumaczy Ela. Bo w więzieniu takie właśnie są zasady: ograniczona garderoba do zaledwie kilku sztuk ubrań, kilka dozwolonych kosmetyków.
Może ten fioletowy topik i rajtuzy tegoż koloru do zestawu? Będzie pięknie i kolorowo, ooo i pasuje do makijażu.
- To taka terapia. Wyrzucam wszystko co mnie boli, co chciałabym powiedzieć na papier. Bo nie zawsze jest tak, ze ktoś chce w ogóle słuchać - mówi Ela.
Każda z nas dopuściła się czegoś strasznego. Tylko co dla każdego z was znaczy "coś strasznego"? Kradzież? Pobicie? Morderstwo? Każde przestępstwo jest zawsze czymś spowodowane… A czy każdy z was zastanawiał się, do czego by się posunął człowiek, by przeżyć? … A czy ty się zastanawiałeś, drogi czytelniku naszego bloga? Czy nie kradłbyś chleba, by nakarmić dziecko? Podniosłeś rękę na kogoś?
Takie i inne wpisy więźniarek dziennie czyta kilkuset internautów. Ich komentarze drukują wolontariuszki i zanoszą z powrotem za kraty.
- Dzięki temu dziewczyny prowadzą rozmowy z żywymi ludźmi, tymi co są na zewnątrz. Im to daje poczucie przynależności do społeczeństwa, tego że nie zostały tak do końca odsunięte - mówi Justyna Domasłowska-Szulc, wolontariuszka z Fundacji Dom Kultury.
Dialog ze światem
A dziewczyny kiwają głowami. I pokazują:
- Na przykład dostałyśmy taki list: "życzę wam, żeby ta siła i motywacja, którą posiadacie, mnożyła się tylko i zarażała wszystkich dookoła" - cytuje jedna z więźniarek.
- To im daje poczucie jakiejś normalności w zamknięciu - tłumaczy Domasłowska-Szulc.
Sama odwiedza dziewczyny co tydzień. Co tydzień odbiera od nich ich posty, przynosi komentarze. Więźniarki dyskutują, denerwują się, czasem płaczą, cieszą się. Dostają informacje: ktoś się za nich pomodlił, komuś się nie podoba ich wpis, ktoś trzyma kciuki, inny zadaje pytania.
Co mnie sprowadziło do takiego miejsca? Też się zastanawiam, choć wiem, co zrobiłam i nie mówię jak większość: "wszyscy siedzimy za niewinność" - odpisują więc.
Strona eWKratke działa działa od maja tego roku. Zdążyła przyciągnąć pół miliona internautów i wywołać dyskusję. Wolontariuszki miały nauczyć dziewczyny co to laptop, tablet, internet, bo większość dziewczyn nie wie jak mocno zmienił się świat od kiedy są za kratami.
Terapia nie nauczy ich jednak obsługi komputera, bo blog to dla więźniarek to ciągle zwykłe kartki i długopisy. Jak mówią jednak wolontariuszki z Fundacji Dom Kultury, to próba zachowania kontaktu ze społeczeństwem. Bez niego, po zakończonych wyrokach, dziewczyny które spędziły za kratami całe swoje dorosłe życie, miałyby problem z odnalezieniem się w świecie.
Autor: Olga Bierut / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24