Premier Beata Szydło miała zdecydować, że nad nową ustawą o Biurze Ochrony Rządu nie będzie już pracował resort spraw wewnętrznych i administracji. - Prace nad przyszłością funkcjonariuszy BOR przejęła kancelaria premiera - usłyszeliśmy w dwóch niezależnych od siebie źródłach. MSWiA jednak zaprzecza tym informacjom.
Decyzja ta, gdyby zapadła, byłaby o tyle zaskakująca, że jeszcze przed tygodniem nadzorujący służby mundurowe wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński przedstawiał publicznie założenia nowej ustawy.
- Projekt jest już gotowy i z końcem tego tygodnia trafi do uzgodnień - zapowiadał Jarosław Zieliński. Ujawnił również, że zmieni się nazwa tej wyspecjalizowanej w ochronie najważniejszych osób w państwie służby.
Odtąd miałaby się nazywać "Narodową Służbą Ochrony".
- Nazwa BOR jest zbyt wąska, bo biuro nie chroni tylko rządu, ale także prezydenta, placówki zagraniczne za granicą czy delegacje państwowe, które do Polski przyjeżdżają - tłumaczył Zieliński.
Wiceminister deklarował, że w świetle nowej ustawy funkcjonariusze zyskają uprawnienia do prowadzenia czynności "operacyjno-rozpoznawczych". W praktyce oznacza to, że mieliby możliwość stosowania podsłuchów czy werbowania agentów.
Gdy przygotowywaliśmy materiał na ten temat, wysłaliśmy również pytania do resortu spraw wewnętrznych i administracji. Wczoraj późnym wieczorem otrzymaliśmy odpowiedź. Wynika z niej, że "nie jest prawdą (...), że prace nad nową ustawą o BOR zostały przeniesione do KPRM".
Cios w wiceministra?
Nasi rozmówcy wyjaśniają, że sprzeczne informacje na temat prac nad ustawą o BOR, mogą świadczyć o słabnącej pozycji wiceministra Zielińskiego. - Byłby to cios dla niego. Ale nie może się temu dziwić, gdyż to on nadzorował BOR, gdy doszło do serii najpoważniejszych wpadek - mówi jeden z naszych rozmówców.
Chodzi o kraksę limuzyny, którą podróżował prezydent Andrzej Duda na początku 2016 roku, a także ostatni wypadek kolumny z premier Beatą Szydło. Dodatkowo to wiceminister Zieliński powierzył kierowanie formacją Andrzejowi Pawlikowskiemu, odwołanemu niejasnych okolicznościach pod koniec stycznia.
27 stycznia gen. Pawlikowski złożył na ręce ministra spraw wewnętrznych i administracji wniosek o odwołanie ze stanowiska szefa BOR ze względów zdrowotnych oraz o zwolnienie ze służby. Tego samego dnia premier odwołała go ze służby z dniem 27 kwietnia 2017 roku - wynika z odpowiedzi, której udzieliło nam biuro prasowe resortu spraw wewnętrznych i administracji.
Afera w PKP
Dymisja generała Pawlikowskiego wiąże się z aferą w spółce PKP S.A., która podpisała umowę o wartości 1,9 miliona z tajemniczą spółką Sensus. Firma nie miała wtedy siedziby, a jedynie adres do korespondencji, sąd nawet nie zakończył procesu jej rejestracji, a zarząd PKP powierzył właśnie tej firmie bezpieczeństwo podróżujących na Światowe Dni Młodzieży.
Prezesem spółki był przedsiębiorca, który wcześniej był wspólnikiem właśnie Andrzeja Pawlikowskiego w firmie zajmującej się bezpieczeństwem biznesu. W tej sprawie zarzuty usłyszeli wszyscy członkowie zarządu PKP SA oraz między innymi funkcjonariusz BOR. Jak informowaliśmy na portalu tvn24.pl, sam generał Pawlikowski został przesłuchany w trybie artykułu 183 Kodeksu Postępowania Karnego "z uprzedzeniem", co oznacza, że w przyszłości mogą mu zostać przedstawione zarzuty.
Pomysły na BOR
Jak wynika z naszych rozmów z politykami PiS, przeciek na temat możliwości przeniesienia prac nad ustawą o BOR do kancelarii premier oznacza, że nie jest jeszcze przesądzone, iż powstanie "Narodowa Służba Ochrony". Konkurencyjny pomysł zakłada, że biuro zostanie częścią policji - na wzór Centralnego Biura Śledczego.
- Nie będzie trzeba dodawać BOR-owi uprawnień do czynności operacyjnych, bo policja już je ma. BOR zyska również ogólnopolską bazę logistyczną, gdyż komendy policji są w każdym powiecie - jeden z ministrów wyliczał nam niedawno argumenty przemawiające za takim rozwiązaniem.
- BOR na takim rozwiązaniu zyska, ale policja straci. Bo przy mizernym policyjnym budżecie pierwszeństwo będzie miał zakup limuzyny dla VIP-a za dwa miliony złotych, zamiast 30 radiowozów. W budżecie policji ukryte zostaną wydatki na najważniejsze osoby w państwie, zwiększane kosztem bezpieczeństwa zwykłych obywateli - uważa emerytowany pułkownik Zbigniew Stawarz, który kierował kilkoma komendami wojewódzkimi policji.
Chaos w BOR
Tymczasem z BOR docierają informacje o jego fatalnym stanie. Najpierw rewolucję kadrową przeprowadził generał Andrzej Pawlikowski. Odchodząc w atmosferze korupcyjnego skandalu, po bezprecedensowej serii wpadek, zostawił formację w złym stanie.
- Tu nikt nie wie, co będzie jutro. Nawet, czy będziemy istnieć. Trudno wykonywać zadania ochrony najważniejszych osób w państwie w takiej atmosferze - mówi tvn24.pl jeden z funkcjonariuszy.
Sytuacja jest o tyle poważniejsza, że z dnia na dzień nie da się wyszkolić nowych funkcjonariuszy. Według byłych szefów BOR formułowanie profesjonalnego oficera ochrony to proces trwający kilka lat.
- Niepewne jutro. Do tego chronimy zbyt wiele osób jak na możliwości kadrowe. Dziś jedynym szybkim rozwiązaniem, które może przynieść poprawę, jest włączenie do policji. Stamtąd można werbować policjantów, z których już część będzie solidnie przygotowana do nowych zadań - mówi jeden z polityków PiS.
Autor: Robert Zieliński (r.zielinski@tvn.pl) / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia CC BY-SA 2.5 | Sebastianm