Trwa akcja ratunkowa w kopalni Bielszowice, gdzie nadal uwięziony jest górnik. - Parę metrów udało się przejść. Wydaje się, że jesteśmy bliżej - poinformował w niedzielę wieczorem Rajmund Horst, wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej. Ratownicy zamierzają po raz kolejny użyć lokalizatora sygnału z lampy zaginionego, aby ustalić dokładne miejsce, w którym się znajduje. Drugi z zasypanych górników został wyprowadzony na powierzchnię w nocy z sobotę na niedzielę. Jest w szpitalu, ale jego stan lekarze oceniają jako dobry.
W niedzielę wieczorem wiceprezes Polskiej Grupy Górniczej (PGG) Rajmund Horst powiedział dziennikarzom, że w akcji są obecnie wykorzystywane dwie ekipy ratowników, w każdej z nich znajdują się po dwa zastępy - w sumie 20 osób, które udrażniają zasypane wyrobisko z dwóch stron.
Zaznaczył, że warunki są skrajnie trudne i trzeba mieć na uwadze także bezpieczeństwo samych ratowników. - Co prawda nie zarejestrowano wstrząsów, ale są słyszalne "stuki, odgłosy z górotworu", które nakazują zachować szczególną czujność - podkreślił. Wiceprezes potwierdził, że w najbliższych godzinach ratownicy będą chcieli ponownie zlokalizować sygnał z lampy zaginionego, aby precyzyjnie ustalić miejsce, w którym jest górnik. W sobotę robili to kilka razy.
- Parę metrów udało się przejść, szczególnie tej ekipie od strony ściany. Wydaje się, że jesteśmy bliżej. Teraz pytanie, o ile się zbliżyliśmy i w jakiej odległości od tej jednej brygady ratowniczej ten pracownik może się znajdować. Po wykonaniu tych badań i stwierdzeniu, gdzie ten sygnał się znajduje, będziemy wiedzieć więcej - powiedział Horst.
Nie zapadła na razie decyzja o użyciu kamery endoskopowej, którą w niedzielę przewieziono do kopalni. Można ją wprowadzić do wąskich szczelin, możliwe, że zostanie użyta po uzyskaniu wskazania lokalizatora sygnału z lampy.
Centymetr po centymetrze
Jak podkreślają przedstawiciele kopalni, akcja jest bardzo trudna - ratownicy posuwają się centymetr po centymetrze. Czołgając się muszą ręcznie przebierać skały i usuwać wiele zniszczonych elementów metalowych - jak fragmenty zniszczonej obudowy i przenośnika czy rur - rozcinając je piłami. Korzystna i stabilna jest sytuacja wentylacyjna w wyrobisku - poinformował wiceprezes Horst.
W niedzielę w sztabie akcji ponownie pojawił się wiceminister aktywów państwowych Piotr Pyzik, by zapoznać się z przebiegiem poszukiwań. Wiceminister ocenił w rozmowie z PAP, że ratownicy wykazują się wyjątkową ofiarnością i profesjonalizmem. - Po raz kolejny udowadniają, że jest to poziom światowy - podkreślił.
O przebiegu akcji opowiadał także Robert Wnorowski z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Podkreślił, że, nigdy nie wiadomo, co znajduje się w gruzowisku.
- Jeżeli w tej chwili ratownicy górniczy przebierają rękoma to gruzowisko, jeżeli jest to sama skala, węgiel, może to iść w miarę sprawnie. Ale pamiętajmy, że również górnicy używają różnego rodzaju maszyn, czasami potężnych, wielotonowych maszyn, które znajdują się w wyrobisku. I te maszyny również zostały przygniecione. Niestety to powoduje, że trzeba używać różnego rodzaju sprzętu. Ratownicy górniczy, zawodowi, z Centralnego Ratownictwa Górniczego, są wyposażeni w taki sprzęt - zapewnił Wnorowski.
Stan zdrowia górnika przebywającego w szpitalu
Około godziny 0.30 w niedzielę ratownicy dotarli do jednego z dwóch poszkodowanych górników. Jak poinformował rzecznik Polskiej Grupy Górniczej Tomasz Głogowski, mężczyzna "znajdował się w pozycji bardzo ograniczonej, półsiedzącej, półleżącej". - Znalazł się w pewnej niszy, w której mógł przetrwać do czasu dotarcia do niego ekipy ratowników - powiedział Głogowski.
Dodał, że w czasie transportu na powierzchnię mężczyzna był przytomny, "cały czas rozmawiał z ratownikami" i skarżył się na ból nogi oraz pleców. Po wywiezieniu na powierzchnię trafił do szpitala św. Barbary w Sosnowcu.
Tomasz Świerkot, rzecznik szpitala, potwierdził w rozmowie z TVN24, że mężczyzna trafił do szpitala świadomy i jest w dobrym stanie. Przebywa na ortopedii.
- W ramach SOR-u wykonano mu wszystkie badania. Został zaopatrzony, stwierdzono uraz twarzoczaszki oraz ranę szarpaną w okolicy uda. W tym momencie pacjent został przekazany na oddział ortopedii, gdzie został poddany zabiegowi mającemu na celu zaopatrzenie tej rany. Przebywa już na konsultacji z chirurgiem szczękowym w ramach oddziału ortopedii Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, jest wydolny krążeniowo, oddechowo. Dochodzi do siebie - przekazał Świerkot.
Wstrząs w kopalni Bielszowice
Do wstrząsu doszło w sobotę (4 grudnia) przed godziną 9 w tzw. ruchu Bielszowice - części kopalni Ruda, należącej do Polskiej Grupy Górniczej, w rejonie jednej ze ścian wydobywczych 780 metrów pod ziemią. Jak doprecyzował Tomasz Głogowski, rzecznik Polskiej Grupy Górniczej, do zdarzenia doszło o godz. 8.52 w rejonie ściany 001Z w pokładzie 504. Jego magnituda wyniosła ok. 2,5. Akcję ratowniczą rozpoczęto ok. 9.30.
Pod ziemią - w rejonie wstrząsu - było siedmiu górników, którzy prowadzili prace konserwacyjne. Zmianę rozpoczęli o 6.30. Nie było tam prowadzone wydobycie. Siedmiu pracowników, o których wcześniej informowała PGG, pracowało w całym rejonie wydobywczym, a w bezpośrednio zagrożonym rejonie były trzy osoby. Jeden z górników, sztygar, zdołał wycofać się bez obrażeń. Dwóch górników było poszukiwanych i nie było z nimi kontaktu. To ślusarze - jeden ma 31, a drugi 42 lata. O ich poszukiwaniu zostały powiadomione ich rodziny.
Wydobycie pierwszego z poszukiwanych górników
Po godzinie 19 rzecznik Polskiej Grupy Górniczej poinformował, że ratownicy nawiązali kontakt wzrokowy i głosowy z jednym z dwóch poszukiwanych górników. Jak informowano, był poobijany, ale przytomny. - Udało mu się przekazać koc i wodę. Kontakt wzrokowy jest bardzo ograniczony, ale z relacji tego pracownika wynika, że widzi lampki górnicze ratowników - powiedział rzecznik PGG.
Wcześniej, po godzinie 16, wiceprezes zarządu PGG ds. produkcji Rajmund Horst powiedział dziennikarzom, że służbom ratowniczym udało się zlokalizować sygnały z lamp zaginionych. - Znajdują się w odległości około 10-20 metrów od miejsca, do którego doszli ratownicy. To dość pozytywna informacja. Są dwa sygnały pochodzące z lamp dwóch górników. Wiemy w którym kierunku powinniśmy prowadzić prace, by dotrzeć do poszkodowanych - przekazał wówczas Horst.
Przed godziną 14 Głogowski poinformował, że "po wstępnym spenetrowaniu tego rejonu stwierdzono obwał skał na odcinku 50-60 metrów". - W sumie jest tam sześć zastępów ratowniczych, czyli około 30 ratowników. Są to zastępy z kopalni Bielszowice, z okolicznych kopalń i Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu - powiedział.
Premier jest w kontakcie z wojewodą śląskim
Premier Morawiecki przekazał na Facebooku, że jest w tej sprawie w stałym kontakcie z wojewodą śląskim.
"Dotarła do mnie informacja o wstrząsie w kopalni Bielszowice w Rudzie Śląskiej. Trwa trudna akcja ratownicza, bo uwięzione pod ziemią są dwie osoby. Jestem w tej sprawie w stałym kontakcie z wojewodą śląskim Jarosławem Wieczorkiem. Będę Państwa informował na bieżąco o przebiegu akcji" - napisał premier.
Przedstawiciele branży górniczej zauważają, że choć w minionych latach dochodziło do poważnych wypadków w kopalniach przed Barbórką, to jednak nie przypominają sobie, by miały one miejsce w samo górnicze święto.
Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24