Prawdopodobnie jeszcze w środę prokuratura powoła zespół biegłych, który zbada, czy lekarze mieli prawo wysterylizować Wiolettę Woźną - wynika z nieoficjalnych informacji TVN24. Kobieta zeznała we wtorek, że nie miała pojęcia o zabiegu. Lekarze twierdzą, że podpisała wszystkie wymagane zgody.
Kobiecie tuż po narodzinach dziecka odebrano córkę i przekazano rodzinie zastępczej. W ubiegłym tygodniu okazało się, że po porodzie kobieta została poddana zabiegowi sterylizacji. Jak twierdzi ona sama, o ubezpłodnieniu nie miała pojęcia. Jest też przekonana, że żadnych dokumentów dotyczących sterylizacji nie podpisywała.
Słowo przeciwko słowu
We wtorek prokuratura przesłuchała zarówno kobietę, jak i jej konkubenta. Wcześniej przesłuchany został personel szpitala, w którym dokonano zabiegu. Według dyrekcji, kobieta przed porodem podpisała zgodę na przeprowadzenie cesarskiego cięcia i tzw. "rozszerzenie zabiegu" związane z ewentualnymi komplikacjami. Prokuratura potwierdza, że Woźna rzeczywiście taką zgodę podpisała.
To jednak nie wyjaśniło sprawy. Według relacji reporterki TVN24, śledczy póki co mają jedynie "słowo przeciwko słowu". Nie są w stanie wywnioskować na podstawie zabezpieczonej przez nich dokumentacji medycznej, czy lekarze rzeczywiście mieli prawo dokonać sterylizacji. Dlatego prokuratura najprawdopodobniej zdecyduje o powołaniu zespołu biegłych, którzy będą musieli zinterpretować dane.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24