W Międzyrzecu Podlaskim pewien rabuś zapragnął włamać się do banku przebijając się z sąsiedniego mieszkania. Pomylił jednak ściany i trafił... do sklepu z pasmanterią. Takich pechowców wśród złodziei jest o wiele więcej. Na przykład uciekający przed policjantami rabuś postanowił wziąć taksówkę. I to był jego pech, bo samochód co prawda miał "koguta" na dachu, ale to było auto... ochroniarzy.
To miał być skok życia. Pewien złodziej postanowił napaść na bank w Międzyrzecu Podlaskim. Włamał się do mieszkania 89-letniego mężczyzny, którego lokum sąsiadowało z bankiem. Na początku poszło jak z płatka. - Związał mi ręce i buszował po domu - relacjonuje pan Józef, napadnięty mężczyzna.
Później pojawiły się kłopoty. Przestępca chciał dostać się do banku przebijając dziurę w ścianie. Rabuś pomylił jednak kierunki i zamiast do banku - przebił się do sklepu z pasmanterią. Spróbował ponownie. Tym razem z łazienki. I ponownie pudło - tym razem dobił się... do pokoju, w którym leżał związany pan Józef.
Ostatecznie łupem złodzieja - zamiast worków z pieniędzmi - padło pięćdziesiąt złotych i telefon komórkowy pana Józefa.
W taki oto sposób, zamiast góry pieniędzy, pechowy złodziej ma na koncie dwa zarzuty: kradzieży z włamaniem oraz napadu. Grozi mu do 12 lat więzienia.
Obolałego złodzieja uratowali policjanci
Jeszcze większego pecha miał złodziej ze Stanów Zjednoczonych, który postanowił włamać się do sklepu. Już przy pierwszej próbie "ataku" na sklep, mężczyzna spadł z dachu. Potem było jeszcze gorzej. Kiedy wreszcie udało mu się wejść na dach, wtedy z impetem spadł do wnętrza.
Włączył się alarm. Solidnie poobijany mężczyzna postanowił uciekać. Wziął drabinę i chciał wrócić tym samym wejściem, z którego przyszedł. Niestety, drabina się przechyliła i nieudolny złodziejaszek przewrócił się na półki sklepowe. Gdy okazało się, że nie da się wyjść górą, próbował wybić szyby. Te były hartowane. Złodzieja ze sklepu musiała uwolnić policja.
Rabuś udawał trupa
Podobnie trudne chwile przeżył złodziej w supermarkecie we Władysławowie. W nocy w gąszczu sklepowych półek przestępca zabłądził. - Spanikował. Nie wiedział, gdzie jest wyjście z tego sklepu - relacjonuje asp. Łukasz Dettlaff z miejscowej policji. - Schował się więc pod regałem z chemią - dodaje. Gdy na miejsce przybyli policjanci, mężczyzna udawał, że... nie żyje.
Ucieczka z miejsca przestępstwa nie udała się też złodziejowi, który na jednej ze szczecińskich ulic ukradł kobiecie torebkę. Gdy uciekał (pieszo), postanowił nie tracić swojego drogocennego czasu i wsiąść w taksówkę. Wsiadł więc do auta z jasnym "kogutem" na dachu. Okazało się jednak, że to wcale nie taksówka, lecz samochód firmy ochroniarskiej. Gdy złodziej zorientował się z kim ma do czynienia, próbował uciec. Nie udało się.
Takie wpadki nie zrażają innych przestępców. Dlatego też mogliśmy oglądać m.in. widowiskową próbę kradzieży automatu z coca-colą (złodzieje ciągnęli urządzenie autem po drodze).
Źródło: TVN