- Chciałabym płakać, bo tylko łzami mogę oblać tę przeszłość - mówiła Batszewa Dagan, była więźniarka obozu, w swoim przemówieniu w trakcie głównych uroczystości upamiętniających 75. rocznicę wyzwolenia obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
Czworo byłych więźniów - Batszewa Dagan, Elza Baker, Marian Turski oraz Stanisław Zalewski - wygłosiło przemówienia podczas odbywającej się w namiocie przy bramie głównej byłego obozu Auschwitz II-Birkenau.
- Trudno mi ukryć moje uczucia. Stoję tutaj i nie wiem, czy to jest prawda, czy sen, że jestem z wami 75 lat po mojej wielkiej eskalacji cierpienia na tym miejscu - powiedziała Batszewa Dagan. - Byłam schutz sträfling numer 45 554. Schutz sträfling po niemiecku to więzień pod ochroną, ale tam, to znaczy tu w tamtej rzeczywistości, słowo to nie oznaczało ochrony. Nie było tam czegoś takiego, jak troska o człowieka czy godność ludzka. Przeciwnie - nawet szukając w słowniku nie znajdziesz słowa, zwrotu na określenie tego, jak deptano godność człowieka - mówiła.
"Zabrali mi tę koronę i zrobili ze mnie inne, smutne, żałosne stworzenie"
- A więc po co to słowo więzień i dodawany jeszcze dodatek pod ochroną - schutz sträfling? Ile pogardy w tym diabelskim świecie, gdzie godność człowieka traktowana była jak brud - kontynuowała.
Dagan powiedziała, że numer, który wytatuowali jej w obozie na ręce, jest dzisiaj tak samo dobrze widoczny jak wówczas. - Trudno mi powiedzieć, co sprawiło mi większy ból, wytatuowanie numeru czy utrata włosów - opowiadała. - Dawały mi poczucie kobiecej urody warkocze uczesane w koronę na głowie. Były gładkie, przyjemne w dotyku. Były moje, a ich właśnie dotknęła zbrodnicza ręka. Zabrali mi tę koronę i zrobili ze mnie inne, smutne, żałosne stworzenie - wspominała.
- Moja dłoń dotknęła gołej czaszki, stałam przed oknem, odbił się w niej kontur twarzy, obca postać, czy to jestem ja, gdzie moja korona? - mówiła była więźniarka. Przypomniała, że włosy stawały się surowcem na materace i dywany. - Strzyżenie motywowano różnie, że będą wszy na głowie, ale nad wszystkim była ich zmowa - pozbawić mnie ludzkiego oblicza. Włosy zabrane mi pod przymusem odrastały zgodnie z naturą i wbrew wszystkiemu, wraz z nimi ukryte żyło w sercu marzenie, a może nadejdzie jeszcze jutro. Jutro nadeszło, ale wspomnienia pozostały - zaznaczyła.
Wspominała, że pracowała w czterech komandach. Opowiadała, że w pierwszym komandzie zbierała pokrzywy, a jej ręce krwawiły. Następnie była w kartoffelkomandzie. Kiedy zachorowała na świerzb, była "pierwszą, najlepszą, kandydatką do komina". "Kiedy doktor Mengele segregował nas, to myśmy się ustawiali nago w rzędzie i tak żeśmy szli na śmierć. A ja powiedziałam, że nie pójdę i się schowałam pod pokrywą łóżka i jakoś się ocaliłam z tego" - wspominała.
Kolejne komando, w jakim się znalazła zajmowało się pracą na rewirze (obozowy szpital - red.), gdzie zadaniem Dagan było zabijanie palcami wszy. Po przebytych chorobach dostała się do komanda, które przez więźniów nazywane było "Kanada". Pracowała w "Kanadzie" aż do likwidacji obozu. Gromadzono tam wszystkie rzeczy, które przywieźli ze sobą więźniowie ze wszystkich krajów. - "Kanada" miała jeden plus, że tam było co jeść, a co mogliśmy tam jeść? To, co ludzie przywieźli, bo powiedzieli ludziom w różnych krajach, że jadą pracować i żeby sobie zabrali prowianty. I my schorowane, chude, chore - jadłyśmy te rzeczy. Czy można jeść takie rzeczy? A wtedy było można wszystko - oceniła. - Ja w rękach trzymałam węgierskie ubrania i na początku płakałam, a później musiałam się przyzwyczaić, że to ma być moja robota. A na tych wielkich górach ubrań z całego świata znalazłam fotografię moich nauczycieli z Łodzi - mówiła.
Wspominała też, że jedna z Belgijek nauczyła ją francuskiego. - Bez ołówka, bez papieru, bez niczego, ja się uczyłam i skończyłam Auschwitz-Birkenau z płynnym francuskim. A drugiej rzeczy, której się nauczyłam to wiersze i melodie, które tworzyli więźniowie i więźniarki - wspominała. - Jedną z nich była Krystyna Żywulska. Jej wiersz stał się naszą modlitwą. Nauczyłam się tego wiersza (...) "Wymarsz w pole". Nam był on znany, jako "wymarsz za bramę" i stał się naszą modlitwą - oceniła. - Pomogło mi przeżyć to, że zdecydowałam zrobić coś dla siebie i sama wybierać to, co chcę, a nie to, co mi rozkazują - zaznaczyła.
- Głównym źródłem siły były szalona żądza zemsty za tyle mąk, za tyle skarg, bagnety w mózg, sztylety w kark. Myśl o zemście stała się źródłem siły, aby znieść długie dni i noce ludzkich cierpień - powiedziała.
"Chciałabym płakać, bo tylko łzami mogę oblać tę przeszłość"
- Jeszcze jedna rzecz, która pomogła żyć w tym piekle to była przyjaźń, bo można było sobie znaleźć grupę ludzi, która pomagała jeden drugiemu, a więc Holokaust, Shoah to nie są tylko straszne rzeczy, a są sprawiedliwi świata, którzy pomagali i chowali - mówiła.
- Ale ja nie byłam wyzwolona 27 (stycznia 1945 roku - przyp. red.). Już słyszałyśmy kanony (armaty - przyp. red.) ruskiej armii, ale wtedy to nie było wyzwolenie, tylko wygnali nas na marsz" - dodała. "Tam w piekle był to sen ściętej głowy - sen o wolności. Tam serce biło krzykiem zemsty za tyle cierpień, za czekanie w kolejce na śmierć z góry przeznaczonej, a kraje świata nie czyniły nic. I do dziś mam to uczucie, gdzie żeście wy wszyscy byli, gdzie był świat, który widział i słyszał i nic nie robił, żeby ocalić tyle tysięcy - pytała.
- Chciałabym płakać, bo tylko łzami mogę oblać tę przeszłość. Kiedy widzę tylu ludzi, wy jesteście naszym pocieszeniem, że wy wszyscy postaracie się, żeby pamięć tego miejsca i innych miejsc, gdzie ludzie poszli na śmierć niewinną ze wszystkich narodów, że wy będziecie odpowiedzialni za to, żeby takie nieszczęście się nie powtórzyło w historii świata - zakończyła swoje przemówienie.
Batszewa Dagan urodziła się w 1925 r. w Łodzi jako Izabella Rubinstein. Po wkroczeniu Niemców rodzina uciekła do Radomia. Tam trafili do getta, w którym kobieta związała się z tajną organizacją młodzieżową Haszomer Hacair. Z jej ramienia jeździła do getta warszawskiego, skąd szmuglowała do Radomia gazetkę "Pod Prąd".
W 1942 r. uciekła z getta i dzięki fałszywym dokumentom przedostała się na teren Niemiec. Po kilku miesiącach została aresztowana i wysłana do Auschwitz. Przebywała tam do początku 1945 r., kiedy wraz z innymi więźniarkami została ewakuowana do Ravensbrueck, a później do Malchow. 2 maja 1945 r. została wyzwolona przez armię brytyjską.
Krótko po wojnie przeniosła się do Palestyny, gdzie wraz z mężem Paulem przyjęła nazwisko Dagan. Pracowała jako przedszkolanka, a następnie jako psycholog i wykładowca w seminarium nauczycielskim. Jej osiągnięciem jest stworzenie filozofii i unikalnej metody psychologiczno-pedagogicznej pomagającej przekazywać dzieciom i młodzieży wiedzę o Shoah. Jest autorką wielu publikacji dla dzieci i młodzieży wykorzystywanych w nauczaniu o Holokauście.
27 stycznia przypada Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu.
Źródło: PAP