Każda rewolucja, w każdej służbie, niesie za sobą pewnego rodzaju ryzyko - powiedział w "Faktach po Faktach" pułkownik Robert Decyk. Były wieloletni funkcjonariusz BOR był pytany, czy zastąpienie tej instytucji (przez Narodową Służbę Ochrony) ma sens. Zmiany takie planuje PiS, informacja pojawiła się po wypadku limuzyny wiozącej premier Beatę Szydło.
- Z tej służby odeszło już wielu ludzi. Polska jest jedynym takim krajem wśród krajów demokracji zachodniej, gdzie ze służb, przy każdej zmianie władzy, odchodzą ludzie - zauważył gość "Faktów po Faktach" pułkownik Robert Decyk.
Odchodzą najbardziej doświadczeni
- W Polsce utarło się, że taka jest ścieżka postępowania. Według mnie jest to bardzo złe, ponieważ ze służb mogą odejść ludzie, którzy mają za sobą jeszcze perspektywę pracy, którzy mają ogromne doświadczenie - dodał wieloletni funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu.
Jak podkreślił Decyk, zazwyczaj ze służb odchodzą ludzie najbardziej doświadczeni.
- Nie ci najmłodsi, tylko ci najstarsi. Ci, którzy mają unikalny i bardzo rzadki kapitał doświadczenia, którzy przeszli wiele kursów i wiele szkoleń - podkreślił gość "Faktów po Faktach". I stwierdził. - Dziwi mnie ze tak szybko i łatwo można doprowadzić do takiej sytuacji.
Autor: tas / Źródło: tvn24.pl