Wydawca "Gazety Wyborczej" spółka Agora ma przeprosić Antoniego Macierewicza za stwierdzenie dziennika, że poseł w czasie rządów PiS "wsadził" swego bratanka i znajomych do państwowej firmy - orzekł nieprawomocnie Sąd Okręgowy w Warszawie. Macierewicz domagał się jako zadośćuczynienia wielokrotnych przeprosin, m.in. w Radiu Maryja i Telewizji Trwam, ale sędzia uznał, że wystarczy "jeden raz" na stronie głównej "GW".
W piątek sąd częściowo uwzględnił powództwo posła PiS o naruszenie jego dóbr osobistych artykułem pt. "Drużyna Macierewicza" z 2008 r.
"GW" pisała w nim o zatrudnieniu bratanka i znajomych Macierewicza, m.in. z komisji ds. WSI oraz z MSW z lat 90., w spółkach skarbu państwa z branży paliwowej. Wymieniono nazwiska m.in. Tomasza Macierewicza, Sławomira Cenckiewicza, Arkadiusza Siwko, Piotra Woyciechowskiego. "Z raportu Ministerstwa Skarbu wynika, że czerpali z ich kas pełnymi garściami" - pisano o tych spółkach. Nadtytuł artykułu zawierał zwrot mówiący, że "wsadził" ich tam Macierewicz.
Przeprosiny na pierwszej stronie
Za to słowo poseł PiS wytoczył proces cywilny, żądając od Agory oraz naczelnego "GW" Adama Michnika wielokrotnych przeprosin w dzienniku oraz w innych mediach, w tym w Radiu Maryja i Telewizji Trwam.
Pozwani wnosili o oddalenie pozwu, powołując się na to, że zwrot "wsadził" to swego rodzaju "skrót myślowy", a oni działali w interesie publicznym, pokazując jak każda ekipa rządząca wprowadza swoich ludzi do spółek z udziałem skarbu państwa. Sąd uznał jednak, że doszło do bezprawnego naruszenia dóbr osobistych, za które Agora ma jeden raz przeprosić Macierewicza na pierwszej stronie "GW". Mają się tam znaleźć wyrazy ubolewania za dopuszczenie do publikacji informacji "nieprawdziwej i szkalującej jego dobre imię".
"Wsadził" znaczy "załatwił posadę"
Jak uzasadniała sędzia Halina Plasota, przeciętny czytelnik słowo "wsadził" rozumie jako "załatwił posadę". Ma ono charakter pejoratywny i żaden interes społeczny nie usprawiedliwia jego użycia - dodała. Powołała się na brak jakiegokolwiek dowodu, że osoby te zatrudniono dzięki Macierewiczowi. On sam temu zaprzeczył, one także. Nie potwierdzili tego również ministrowie skarbu - ówczesny i obecny. Sędzia dodała, że autorka tekstu nie weryfikowała tego zwrotu.
Zarazem sędzia podkreśliła, że nikt nie kwestionuje, iż "gros znajomych Macierewicza objęło te posady, nawet on sam". - Ale czym innym jest jego czynny udział w objęciu tych stanowisk - dodała.
"Orzeczenie nie przynosi wstydu"
W wyroku sąd - poza ograniczeniem przeprosin do miejsca, w którym doszło do naruszenia dóbr osobistych Macierewicza - uznał też, że tylko wydawca odpowiada za takie naruszenie, bo prawo prasowe nie precyzuje, czy osobą redagującą tekst jest redaktor piszący czy redaktor naczelny. Ponadto sędzia powołała się na fakt, że w czasie publikacji artykułu Adam Michnik miał urlop.
- Zapewne będziemy apelować, choć orzeczenie nie przynosi nam wstydu - powiedział po wyroku radca prawny Agory Piotr Rogowski. - Z dużego informacyjnego artykułu, którego treści nie kwestionowano, pan poseł cwaniacko wyłuskał jeden wyraz, na którym zbudował pozew - dodał. Podkreślił, że sąd oparł się roszczeniom wielokrotnych przeprosin, które "zmierzały do odwetu na wolnych mediach".
Antoniego Macierewicza nie było na ogłoszeniu wyroku. On też może apelować.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24