Jerzy Ż. sprzedał mieszkanie Nawrockiemu. Rozmawialiśmy z jego dziećmi

Karol Nawrocki
Karol Nawrocki
Źródło: Przemysław Piątkowski/PAP

Widziałem konferencję, widziałem wywiad z panem Nawrockim i dla mnie to jest normalne wyłudzenie mieszkania, przekręt, wykorzystanie sytuacji starszego człowieka - mówi syn Jerzego Ż., do którego dotarł reporter "Superwizjera" TVN24.

To właśnie Jerzy Ż. sprzedał swoje mieszkanie Karolowi Nawrockiemu - wciąż urzędującemu prezesowi Instytutu Pamięci Narodowej i kandydatowi PiS na prezydenta oraz jego żonie. Trzy miesiące przed podpisaniem umowy przedwstępnej zgodnie z obowiązującym wówczas prawem Jerzy Ż. odkupił ten lokal - 28-metrową komunalną kawalerkę na gdańskich Siedlcach - od miasta z 90-procentową bonifikatą. Pieniądze na zakup (i uregulowanie zaległych rachunków) przekazał mu sam Nawrocki, łącznie około 20 tysięcy złotych.

Kandydat PiS na prezydenta przyznał to we wtorkowej rozmowie z Bogdanem Rymanowskim. Nie przedstawił żadnych dokumentów, które potwierdzałyby przekazanie takiej właśnie kwoty.

Na początku 2017 roku Karol i Marta Nawroccy stali się pełnoprawnymi właścicielami kawalerki (wcześniej nie mogli, bo wówczas przepadłaby bonifikata). Ale Jerzy Ż. wciąż w niej mieszkał. W kwietniu 2024 roku decyzją sądu, na wniosek Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Gdańsku, trafił do domu pomocy społecznej, gdzie przebywa do dziś.

"Był jakby w innym świecie"

Jerzy Ż. pochodzi z Chojnic na południu Kaszub. Jak wynika z naszych nieoficjalnych ustaleń, ma wykształcenie zawodowe, w przeszłości pracował jako ślusarz, między innymi w zakładach Mostostalu. Starsi mieszkańcy kojarzą go z gry w piłkę nożną w miejscowej Chojniczance (aktualnie na 4. miejscu w II lidze).

I już wtedy, czyli w czasie, gdy mieszkał w Chojnicach, miał nadużywać alkoholu i wchodzić w konflikt z prawem - chodziło o kradzieże. A później, już po wyjeździe z miasta - o niepłacenie alimentów. Bo kiedy blisko 50 lat temu opuszczał rodzinne miasto, zostawił żonę z dwójką małych dzieci.

Dotarliśmy do nich. Oboje chcą zachować anonimowość.

- Opuścił nas, kiedy byłam niemowlakiem. Z tego, co wiem, właściwie nigdy nie płacił tych alimentów. Kiedy byłam w szkole, na pewno nie dostawaliśmy żadnych pieniędzy. Jedyny kontakt, jaki z nim miałam, był jakieś dziesięć lat temu. Napisał do mnie, odezwał się na Facebooku, po 42 latach. Próbowałam z nim rozmawiać, ale nie udało mi się z nim dogadać. Był jakby w innym świecie - mówi nam dziś córka mężczyzny.

- Czy to znaczy, że mój ojciec jeszcze żyje, tak? - pyta syn Jerzego Ż. I dodaje: - Ten człowiek jest moim i siostry ojcem, ale ja miałem chyba cztery lata, kiedy nas opuścił. Od pięćdziesięciu lat nie utrzymywał z nami kontaktu, więc nie wiedziałem, jakie są jego dalsze losy. Rzeczywiście, był taki moment, że siostra chciała nawiązać kontakt z ojcem, kiedy on się nieoczekiwanie odezwał, ale wybiliśmy jej to z głowy. Baliśmy się, że wynikną z tego problemy, kwestia jakichś ewentualnych długów i tak dalej.

Próbę nawiązania kontaktu z dziećmi potwierdza wpis na jednym z licznych kont Jerzego Ż. na portalu Facebook. 18 czerwca 2015 mężczyzna zamieścił informację, że szuka urodzonej w Chojnicach córki. We wpisie wymienił też imię starszego syna i byłej żony. W tym samym czasie Jerzy Ż. pisał też liczne wiadomości do facebookowych znajomych osób, które wytypował jako swoje dzieci.

- On miał już wtedy jakieś problemy z pamięcią, wielokrotnie zmieniał konta na tym portalu, bo ciągle zapominał haseł. W końcu go zablokowałam, bo to było jakieś chore. Bzdury, bzdety jakieś pisał, nie odpowiadał na moje pytania. Pisał, że lubi sport i ładne kobiety. To było żenujące. Po 42 latach niewidzenia coś takiego pisać do córki. Miałam wiele ważniejszych pytań, na które nie chciał mi odpowiedzieć - wspomina córka Jerzego Ż.

Odnaleźliśmy kilkanaście różnych kont stworzonych najprawdopodobniej przez Jerzego Ż.

Jego wpisy sugerują, że nie radził sobie w cyfrowym świecie. Na jednym z profili zamieścił swoje szczegółowe dane osobowe, w tym numer telefonu i adres. Na innych pojawiają się wulgarne i erotyczne wpisy. Można też odnieść wrażenie, że nie odróżniał wiadomości prywatnych od statusów widocznych dla wszystkich użytkowników portalu.

Między styczniem a sierpniem 2018 roku pojawiły się tam kolejno wpisy o wspieraniu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, sonda dotycząca podarowania przez bezdomnego dwóch aut ojcu Rydzykowi, poparciu dla Donalda Tuska i plansza informacyjna dotycząca tego, że Prawo i Sprawiedliwość miało zrujnować 200-letnią polską tradycję hodowli i aukcji koni w Janowie Podlaskim.

Uwagę zwraca też wpis z 10 sierpnia 2019 roku. Jerzy Ż. Informuje wtedy, że przebywa z użytkownikiem Karolem Nawrockim. Treść wpisu: ":-) Niewiem co dz kiej sie w Polsce" (pisownia oryginalna). Na niektórych z kilkunastu kont Jerzego Ż. Karol Nawrocki figuruje jako znajomy mężczyzny.

"Trochę na bakier z prawem był"

O sprawie mieszkania, które zostało sprzedane małżeństwu Nawrockich, dzieci Jerzego Ż. przeczytały dopiero w ostatnich dniach. Aż do wtorkowej rozmowy telefonicznej z reportem TVN24 syn Jerzego Ż. nie był pewny, czy sprawa na pewno dotyczy jego ojca.

- Ja czytałem tylko nagłówki, że Nawrocki na kogoś, być może na mojego ojca, wyłudził mieszkanie. To musiało być mieszkanie komunalne, bo nie przypuszczam, żeby on [ojciec - red.] się dorobił własnościowego. Miał w przeszłości różne zatargi z prawem, głównie były to jakieś kradzieże z zakładów pracy, na których go przyłapano. Nie był jakimś bandytą, ale trochę na bakier z prawem był. Nie wiem, co robił w kolejnych latach, ale mogę przypuszczać, że nic społecznie ważnego, nie był żadnym działaczem. To nie ten typ - podsumowuje syn Jerzego Ż.

Dodaje też, że cała sprawa bardziej go oburza z perspektywy człowieka i obywatela niż syna, którym się nie czuje.

- Ja oczywiście dowodów na to nie mam, ale czytam teraz wszystko o tej sprawie. Widziałem konferencję, widziałem wywiad z panem Nawrockim i dla mnie to jest normalne wyłudzenie mieszkania, przekręt, wykorzystanie sytuacji starszego człowieka. On przecież w czasie próby kontaktu z nami [w 2015 roku - red.] był w moim odczuciu niezrównoważony i niekomunikatywny. Nie było to standardowe zachowanie i nie zachęciło nas do kontaktu.

- Właśnie dziś brat mi przysłał informację, że ojciec nas wydziedziczył [taka informacja znalazła się w testamencie Jerzego Ż. ujawnionym na konferencji prasowej przez Przemysława Czarnka - red.]. Być może został wykorzystany, ale to naprawdę nie moja sprawa - mówi córka Jerzego Ż.

Czarnek cytuje testament pana Jerzego
Źródło: TVN24

I dodaje: - To dla mnie właściwie obca osoba. Właściwie to się boję, bo czytam, że nie jest opłacany ten DPS, że ktoś nagle wpadnie na pomysł, żeby to nas za to ścigać. Nie mam ochoty za tego człowieka spłacać długów, a w naszym kraju można się spodziewać wszystkiego.

Czytaj także: