- W tej sprawie jest duże prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa. W grę wchodzą nawet cztery paragrafy - mówił we "Wstajesz i wiesz" mecenas Jacek Dubois, odnosząc się do interwencji strażników miejskich podczas, podczas której miał być pobity 20-latek.
Dubois przypomniał, że strażnicy miejscy są powołani do ochrony porządku. - Mogą w związku z tym zatrzymać, przeszukać, użyć przymusu bezpośredniego. Nie mogą jednak działać dalej, powinni osobę zatrzymaną przekazać policji - powiedział Dubois.
Wyjaśnił, że środkami przymusu bezpośredniego są nie tylko kajdanki, ale też gaz, jeśli trzeba opanować osobę, którą ponoszą nerwy.
Odnosząc się do interwencji w Szczecinku, podczas której groźbą użycia gazu funkcjonariusze mieli zmuszać 20-latka do podpisania dokumentów, odpowiedział, że jest to przestępstwo zagrożone karą.
- Jestem daleki od przesądzania, czy w Szczecinku do tego doszło. Trzeba zbadać taśmy. Ale wydaje mi się, że w tej sprawie jest duże prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa - powiedział Dubois.
W jego opinii w grę wchodzą cztery paragrafy, m.in. przestępstwo przeciwko zdrowiu i naruszenie uprawnień.
Zaznaczył, że pewnym standardem jest nadużywanie siły przez strażników miejskich. - Ostatnio Helsińska Fundacja Praw Człowieka zrobiła raport o stosowaniu przemocy i ona często się pojawia - powiedział Dubois.
Jego zdaniem nie może być usprawiedliwieniem to, że 20-latek mógł sprowokować strażników miejskich ze Szczecinka. - Strażnik ma być tak szkolony, aby się nie dać sprowokować. Jego obowiązkiem jest być ponad to. Ma wykonywać swoją pracę zgodnie z zasadami, jeśli je przekroczy, szkodzi państwu - powiedział Dubois.
Pobity podczas interwencji?
Jak podał portal "Temat Szczecinecki", podczas interwencji straży miejskiej w Szczecinku (woj. zachodniopomorskie) młody chłopak miał zostać pobity przez funkcjonariuszy za to, że nie miał dokumentów.
- W czasie jazdy, niby na policję, trzykrotnie pytali mnie, czy podpiszę dokumenty. Za każdym razem odpowiadałem, że nie. Wówczas używali wobec mnie miotacza gazu. Zostałem również pobity pałką i skopany. Na policję ostatecznie nie pojechaliśmy. Radiowóz zatrzymał się przy szpitalu, gdzie mnie z niego wyrzucono. Poszedłem do domu, na drugi dzień do lekarza, by zrobić obdukcję - opowiadał 20-latek.
Jak poinformował podinspektor Jacek Proć z Komendy Powiatowej Policji w Szczecinku, w sprawie prowadzone jest postępowanie.
Autor: mac//kdj / Źródło: tvn24