Trudno w to uwierzyć, ale weszła na jeszcze wyższy sportowy poziom. Uwierzyła, że jest w stanie odwrócić losy nawet najmarniej układającego się dla niej spotkania. No i nabrała pewności siebie także poza kortem. Rok 2022 w polskim sporcie należał do Igi Świątek.
MAGAZYN NA KONIEC ROKU. ZOBACZ WSZYSTKIE ARTYKUŁY TEGO WYDANIA >>>
Nie piłkarze i nie siatkarze. Tak, ten rok był jej.
Nie wyszła z grupy mundialu pierwszy raz od 36 lat (jak piłkarze), nie zdobyła srebrnego medalu mistrzostw świata (siatkarze), ale i tak ich przebiła.
Sportowo, bo swoją dyscyplinę zdominowała, wyprzedzając rywalki o kilka długości. Uzbierała dwa razy więcej punktów niż kolejna tenisistka w rankingu. Rok kończy jako liderka, która w swoim fotelu rozsiadła się jeszcze w kwietniu i od tamtej pory go nie oddała! W poniedziałek rozpoczęła 39. tydzień panowania. Odniosła 68 zwycięstw, przy ledwie dziewięciu porażkach. Dziewięć razy wystąpiła w finale turnieju, wygrała osiem razy, w tym we French Open i w US Open - turniejach wielkoszlemowych znaczących w tenisie tyle, co - oczywiście mocno upraszczając - mistrzostwa świata w piłce czy siatkówce. Dwa lata po pierwszym wielkim sukcesie, gdy podbiła Paryż i zatrzęsła kobiecym tenisem.
I po ludzku, bo wyrosła na osobowość podziwianą nie tylko w Polsce. Przez dwa lata okrzepła, bardzo dojrzała. Nie roni łez, jak bywało wcześniej, gdy jej nie idzie. Zaciska zęby i walczy, by wycisnąć z siebie resztki energii, zanim skapituluje. Przykład? US Open, początek września. Iga walczy o finał. Po drugiej stronie siatki Aryna Sabalenka gra jak natchniona, śpiewająco wygrywa pierwszego seta, ale skrzydeł Polce nie podcina. Ta zachowuje spokój, nie pęka, tylko rusza w pościg. Odrabia straty, w końcu wygrywa. Klasa mistrzyni. Albo Indian Wells, Kalifornia, pół roku wcześniej. W meczach z dużo niżej notowanymi rywalkami Świątek traci po pierwszym secie, ale się nie poddaje. Odwraca losy spotkań, awansuje.
- Kiedyś płakałam, teraz szukam rozwiązań. To zasługa Rafy Nadala, on mnie zainspirował - przyzna później. Wciąż jest zapatrzona w swojego tenisowego boga. Skoro on potrafi wychodzić z opresji, w kryzysowych momentach bombardowany serwisami przeciwników, to dlaczego nie ona?
O Ukrainie nie potrafi zapomnieć
Iga dojrzale radzi sobie nie tylko z rakietą w ręku. Biegle włada angielskim, swobodnie żartuje z amerykańskimi dziennikarzami w ich języku, gdy pierwszy raz słyszy swój głos na największym korcie świata czy gdy odkrywa w pucharze niespodziankę od organizatorów turnieju w postaci ukochanego tiramisu. Nie obraża się, gdy kibic zaskoczy ją propozycją matrymonialną. Z uśmiechem podejmuje rękawicę, bez zastanowienia i po angielsku odpowiada tak, że śmieją się wszyscy wokół.
Na stres przed meczem ma jedną radę: zadania logiczne. Jest elokwentna, oczytana, bo uwielbia oddawać się lekturze w wolnym czasie, do tego zabawna i sprawia przy tym wrażenie naturalnej, ale gdy trzeba, staje się bardzo poważna.
Zareagowała, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę. Komentowała, wrzucała do mediów społecznościowych wpis za wpisem potępiające inwazję, zagrała w turnieju charytatywnym dla Ukrainy, do końca roku grała z niebiesko-żółtą wstążką na czapce.
- Będę nosić ją tak długo, aż sytuacja w Ukrainie się nie poprawi - zapowiedziała, dając niejako po nosie kolegom i koleżankom z kortów, którzy solidaryzowali się z napadniętym krajem, gdy o wojnie było najgłośniej, ale z czasem po cichu o wsparciu zapomnieli.
Nie potrafi milczeć
Ma 21 lat, a już potrafi zagrzmieć z oburzenia jak autorytet. Odezwała się, gdy prezesa Polskiego Związku Tenisowego oskarżono o molestowanie seksualne i agresję wobec młodych zawodniczek.
"Jako obecna liderka tenisa na świecie nie mogę przemilczeć pewnych spraw" - napisała, stając po stronie ofiar.
Przypomina, jak ważne jest dbanie o zdrowie psychiczne, wspiera Szlachetną Paczkę i Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
Nawet jeśli nie wymyśla swoich aktywności, to ma przy sobie sztab ludzi, który skutecznie, tak jest do tej pory, wspiera ją oraz chroni przed szkodliwymi decyzjami i wypowiedziami. To trener, który wyniósł ją, a wcześniej Agnieszkę Radwańską, na wyższy poziom, to spec od przygotowania fizycznego oraz psycholożka, która podsuwa jej pomysły, jak radzić sobie ze stresem przed meczem czy nieprzeciętnymi oczekiwaniami.
Iga po każdym sukcesie powtarza, że bez nich - Tomka, Maćka i Darii - nie byłaby tam, gdzie jest. Dziękuje im i przeprasza, bo wie, że niełatwo z nią, uparciuchem nie z tej ziemi, wytrzymać.
Nad wszystkim czuwa ojciec Tomasz, wymagający i surowy, realia sportu znający doskonale, bo to były wioślarz i olimpijczyk.
Sodówka u Igi przez sukcesy i zarobione na korcie pieniądze? Przecież uzbierało się tego, bagatela, 15 mln dolarów. Nic z tych rzeczy.
- Jestem tą samą Igą, moje wartości się nie zmieniły - zapewnia tenisistka. Ktoś jeszcze wątpi w jej dojrzałość?
Wyszło jak laurka, ale Świątek nie jest doskonała. Jest co poprawiać, choćby adaptację do gry na trawiastym korcie, szybszej nawierzchni od tej, na których rządziła w Paryżu czy Nowym Jorku. On sama wie o tym najlepiej.
Iga ma sukcesy, jest podziwiana, ale chyba ciągle bardziej na świecie niż u siebie. Piłkarze i siatkarze dalej mają w Polsce większą widownię, nawet jeśli po mistrzowskie tytuły nie sięgają. Bo tenis nie jest sportem narodowym w Polsce. Owszem, dzięki sukcesom Radwańskiej i Świątek rozkwitł, stał się u nas powszechniejszy, ale z ram dyscypliny elitarnej wciąż się nie wyswobodził. Sukces na korcie niezmiennie jest pochodną wylanego potu oraz zainwestowanych w treningi i turnieje często prywatnych pieniędzy. Na treningi z rakietą nie wszystkich stać.
Sędzia przyćmił piłkarzy
Ochów i achów nie brakowało, gdy piłkarze awansowali na mundial. Były jeszcze większe, kiedy w Katarze wyszli z grupy mistrzostw świata, dokonali tego, czego polska piłka nie widziała od 1986 roku. Szmat czasu. Co z tego, skoro wysiłek na boisku przyćmiły odrzucający, toporny, archaiczny i bojaźliwy styl gry oraz dzielenie publicznych pieniędzy tuż przed odlotem na mistrzostwa i powrót do rozmów w sprawie nagród tuż przed meczem o ćwierćfinał. Piłkarze zarabiający w klubach miliony połasili się na premie od rządu w czasach szalejącej inflacji i niepewnego jutra. To nie mogło się udać. Pozostały wstyd i zażenowanie, a reprezentacja po 11 miesiącach znów szuka trenera. To nie będzie drużyna roku w Polsce.
Piłkarzy przyćmił inny przedstawiciel naszego futbolu, sędzia Szymon Marciniak, który poprowadził finał katarskiego turnieju. Dwie wielkie drużyny naprzeciw siebie - Argentyna i Francja, a rozdzielał ich, gdy trzeba było - Polak. Do tego bezbłędnie, za co chwalono go niemal zewsząd. Niemal, bo przegrani do dzisiaj nie mogą mu wybaczyć niektórych decyzji. Ale nimi kieruje smutek i rozczarowanie, nie chłodna logika i ocena boiskowych wydarzeń.
Siatkarze z medalem, historyczni koszykarze
Z medalem i bez afery o premie skończyli mistrzostwa świata siatkarze. Nie cieszyli się, bo liczyli na więcej, w końcu bronili tytułu. Trafili jednak na włoską maszynę, w turnieju nie do zatrzymania, która nie przegrała ani jednego meczu. Świat siatkówki czekał na niepokonanych mistrzów 40 lat.
Brawa zebrały polskie siatkarki, które w mistrzostwach świata dotarły do ćwierćfinału. Poprzednio nasza żeńska siatkówka cieszyła się z miejsca w najlepszej ósemce na świecie w 1962 roku.
Zespołowo pokazali się również koszykarze. Pojechali na mistrzostwa Europy bez wielkich oczekiwań, wrócili z czwartym miejscem, po drodze odsyłając do domu broniącą tytułu Słowenię. Minęło pół wieku i polski basket znów walczył o medal mistrzostw Europy.
Zmarzlik przed Gollobem
I na koniec słowo o Bartoszu Zmarzliku, bo wyczyniał rzeczy, obok których nie można przejść obojętnie. Trzeci raz został najlepszym żużlowcem świata, najmłodszym z trzema złotymi medalami w historii tej dyscypliny. Bardziej utytułowanego żużlowca nie mieliśmy. Tomasz Gollob i Jerzy Szczakiel rządzili na świecie raz.
Autorka/Autor: Tomasz Wiśniowski
Źródło: Magazyn TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Getty Images