Miał ruszyć proces, został jednak odroczony na czas mediacji. Wielokrotnie karany za jazdę po pijanemu kierowca w Poniedziałek Wielkanocny wjechał w Małdytach (woj. warmińsko-mazurskie) w spacerującą rodzinę. Teraz zadeklarował, że chce się porozumieć w kwestii odszkodowania i zadośćuczynienia. Prowadził pijany z dożywotnim zakazem kierowania.
Do wypadku doszło 1 kwietnia w Małdytach. 27-letni Tymoteusz M., kierujący busem Fiat, na prostym odcinku drogi stracił panowanie nad pojazdem, uderzył w drzewo, zjechał na przeciwległy pas ruchu i wjechał na chodnik, gdzie potrącił rodzinę z pięcioletnim dzieckiem.
Przed Sądem Rejonowym w Morągu (woj. warmińsko-mazurskie) we wtorek miał zacząć się proces Tymoteusza M. Przed rozpoczęciem postępowania obrońca oskarżonego zwrócił się do sądu z wnioskiem o skierowanie sprawy do postępowania mediacyjnego. Powiedział, że jego klient wyraził wolę i chęć pojednania z pokrzywdzonymi w wypadku i z policjantami. - Chce naprawić szkodę i krzywdy. Jego postawa nie zmierza ku wybieleniu się. Oskarżony jest krytyczny wobec swego zachowania – wyjaśnił obrońca.
Oskarżony nie zabrał głosu, nie wyraził żalu czy skruchy. Przyznał, że był trzykrotnie karany za jazdę po pijanemu. Mężczyzna za jazdę po pijanemu ma orzeczony dożywotni zakaz wsiadania za kierownicę. Odpowiada z wolnej stopy.
Prokurator i pełnomocnik pokrzywdzonych zgodzili się na postępowanie mediacyjne. Pełnomocnik pokrzywdzonych, Piotr Brzozowski, powiedział, że jego klienci czekali na taki wniosek i propozycje w kwestii wypłaty odszkodowania i zadośćuczynienia. Pokrzywdzeni wciąż odczuwają skutki wypadku, trwa rehabilitacja syna.
Sąd skierował sprawę do mediacji i odroczył sprawę bezterminowo.
Potrąceni na świątecznym spacerze
W Poniedziałek Wielkanocny rodzice z pięcioletnim synem wyszli na spacer. Szli chodnikiem, gdy kierowany przez Tymoteusza M. bus odbił się od drzewa i najechał na nich. Dziecko znalazło się pod busem i zostało przeciągnięte po ziemi. Chłopiec trafił do szpitala helikopterem, a rodzice karetką.
Od kierowcy czuć było woń alkoholu. Po wypadku miał szarpać się z zatrzymującymi go policjantami. Odmówił badania alkomatem. Policjanci przewieźli go do szpitala na badanie krwi, a następnie do policyjnego aresztu. Wynik wskazał prawie dwa promile alkoholu. Okazało się również, że mężczyzna kierował pojazdem pomimo orzeczonego przez sąd zakazu kierowania wszelkimi pojazdami mechanicznymi.
Źródło: PAP, tvn24.pl