Wesoły autobus

Kiedy Warszawa kładzie się spać I znów do domu trzeba wracać Ruszam z centrum, wsiadam w autobus O swoje życie boję się znowu

Taki sobie wierszyk na pożeganie ponad czterdziestoletniej tradycji nocnych linii autobusowych w stolicy. Idzie nowe, a ja - służbowo - ostatniej nocy starego systemu wybrałem się w podróż. Długo się zastanawialiśmy, jaką linię wybrać. Jest ich czternaście. Łączą najdalsze krańce Warszawy. Numer 602? Stara Praga, prawdziwe warszawskie krajobrazy, potem Targówek i blokowiska Bródna? 607 na Ursynów? Tą linię znam akurat bardzo dobrze. Z pomocą pospieszył prezes klubu miłośników komunikacji miejskiej. Wsiadajcie w 605 - poradził. Ursus. Bardzo zabawna linia - dodał. I nie pomylił się.

Jak wyszło - można obejrzeć w Faktach, ale przy okazji pożegnania starych autobusów zrobiło mi się jakoś tak sentymentalnie. Przypomniały się studenckie podróże, kiedy na taksówkę pieniędzy nie było i jedynym nocnym środkiem lokomocji pozostawał nocniak, zwany też nocnikiem. Ta ostatnia nazwa wyjątkowo trafna.

Rozklekotany Ikarus w krótkiej wersji, nabity pasażerami po ostatni wolny centymetr. Ale tam był klimat. Saturday night fever. Dosłownie - fever. Trzydzieści stopni ciepła, trudny do wytrzymania zaduch alkoholu, potu i papierosów. Za dnia pasażerowie by mdleli, narzekali i złorzeczyli Zakładom Autobusowym. Ale wtedy, nocą - gdzie tam! Szampański humor, dowcipy, prawdziwy wesoły autobus. I tylko gdy czasem wsiadali koledzy z trójpaskowymi lampasami na spodniach robiło się nieco mniej przyjemnie.

Warszawski system linii nocnych był tak skonstruowany, że każda z nich wahadłowo łączyła ze sobą przeciwległe krańce miasta. Po drodze spotykały się na pięć minut o tej samej godzinie pod Pałacem Kultury i dalej w drogę. W efekcie - kto na dobre zasnął w autobusie, mógł się co godzinę budzić, a za oknem dalej Pałac Kultury. Tylko coraz jaśniejszy. Jak w złym śnie antykomunisty.

Kiedy impreza powoli się kończyCentrum Warszawy z domem połączy Autobus eN trzydzieści siedem Stara tradycja z nowym numerem

I tym częstochowskim rymem (więcej mową wiązaną pisać nie będę, bo mi nie wychodzi) życzę miłego weekendu, ja swój zaczynam już dziś. Wracam w poniedziałek, proszę się w weekend nie pogubić w nowym systemie nocnych autobusów.

Czytaj także: