Firmy szukające pracowników szpiegują w sieci - ostrzega dziennik "Polska".
Szukałeś pracy przez internet? To jest niemal pewne, że firmy poszukujące specjalistów w sieci już wiedzą, na jakie strony wchodziłeś w ostatnich kilku latach. Bo każdy internauta zostawia w sieci ślady. A historia obecności kandydata w internecie daje firmom headhunterskim bezcenną wiedzę o zainteresowaniach kandydata do pracy. Pomaga określić jego portret osobowościowy.
Fachowcy mogą dowiedzieć się, jakich informacji szukaliśmy, czy np. należymy do internetowego fanklubu Dody, odwiedzaliśmy strony konkurencji albo pornograficzne - wylicza gazeta.
Dla firm szukających ludzi na zlecenie internet stał się głównym kanałem rekrutacji. - W ten sposób znajdujemy 80 proc. ludzi. Jeśli kogoś nie ma w internecie, to dla większości pracodawców nie ma go wcale" - mówi Lidia Głowacka-Michejda z firmy SAM Headhunting Polska.
Codziennie jej 200 pracowników przeczesuje sieć w poszukiwaniu kandydatów spełniających kryteria określone przez klientów. Namierzanie rozpoczyna się od serwisów społecznościowych, takich jak polskie GoldenLine.pl, czy zagraniczne MySpace.
- Większość takich serwisów umożliwia użytkownikom wymianę opinii na forum. Kiedy rekrutujący namierzą interesującą osobę, śledzą jej wypowiedzi. Zwracają uwagę na kulturę, interpunkcję, poruszane tematy. To wiele mówi o potencjalnym pracowniku" – przyznaje analityk rynku pracy z portalu Pracuj.pl Paweł Leks.
Dzięki śladom w internecie łowcy głów dowiadują się o kandydacie znacznie więcej niż jest widoczne w jego internetowym CV. - Jesteśmy w stanie dowiedzieć się, na jakie strony zaglądał nasz kandydat, co kupuje, czy korzysta z internetu w domu czy w pracy, czy wpisuje komentarze pod wiadomościami na portalach itd. Można nawet znaleźć informacje o tym, co w sieci robił 5 lat temu, jeśli używał wtedy internetu – przyznaje Głowacka-Michejda.
Źródło: "Polska", APTN