Stadion Śląski w Chorzowie do niedawna wiódł prym wśród obiektów najlepiej przygotowanych do organizacji Euro 2012. Teraz nieoczekiwanie znalazł się na szarym końcu tej listy - czytamy w "Polsce Dzienniku Zachodnim".
Istnieje zagrożenie, że do połowy 2011 r., jak chce UEFA, nad chorzowskim obiektem nie uda się zbudować dachu, który jest elementem koniecznym do organizacji imprezy tej rangi.
- To, niestety, moim zdaniem, zagrożenie zupełnie realne - mówi prezydent Chorzowa Marek Kopel.
W tej chwili, według standardów Europejskiej Federacji Piłkarskiej, najbliżej ukończenia swoich obiektów są Kraków i Poznań. Wbrew pozorom większe szanse na ukończenie stadionów mają też Warszawa, Gdańsk oraz Wrocław. Wyłoniono tam już projekty; standardowe, znane w całej Europie, których budowa nie będzie skomplikowana.
Tymczasem Chorzów, przez zerwanie latem ubiegłego roku konkursu na projekt zadaszenia, stracił bezpowrotnie osiem miesięcy.
W tej chwili właściciel stadionu - władze samorządowe województwa śląskiego, wyłoniły dopiero inżyniera kontraktu, a ten w ciągu miesiąca, dwóch, ma się zająć wyłonieniem projektu wizualnego dachu. Z tego powodu m.in. do dzisiaj, jako jedyny w Polsce Chorzów nie może np. pokazać makiety Śląskiego, bo wciąż nikt nie wie, jak docelowo będzie on wyglądał.
Dopiero w ślad za tym pójdzie przygotowanie szczegółowego projektu technicznego, co może potrwać nawet do końca roku. Potem zacznie się budowa - niespotykana na skalę Europy. Rozłożystość chorzowskiego obiektu powoduje, że tamtejszy dach będzie miał większą powierzchnię niż dachy nad obiektami w Warszawie i Gdańsku razem wzięte. Jego budowa może być na tyle skomplikowane, że przebudowy wymagać będzie część obecnie funkcjonującego obiektu.
Źródło: "Polska - Dziennik Zachodni"