Rządowe samoloty ciągną ostatkiem sił

Polscy rządzący nie mają czym latać, pisze "Dziennik". Żeby prezydent Lech Kaczyński mógł polecieć w poniedziałek do Pragi, trzeba było z Afganistanu ściągać jedynego dostępnego tupolewa.

We wtorek ten samolot wrócił bez pasażerów do Kabulu, żeby zabrać stamtąd szefa resortu obrony narodowej. W efekcie maszyna przeleciała na pusto ponad 8 tys. km. Tu-154M, choć jest jednym z najszybszych samolotów pasażerskich na świecie i przy dobrym wietrze osiąga nawet 1000 km/h zużywa również ogromne ilości paliwa - średnio 5 ton na godzinę lotu. To kosztuje nawet kilka tysięcy dolarów. Ekolodzy z krakowskiej fundacji Aeris pro Futuro, która walczy m.in. o ograniczenie emisji dwutlenku węgla do atmosfery, wyliczyli że rządowy samolot pokonując na pusto ponad 8 tys. km wyemitował aż 141 ton gazu. To ilość jaką 200 drzew będzie absorbować przez 100 lat. Nasza flota maszyn do przewożenia VIP-ów to obecnie dwa samoloty Tu-154M (jeden jest na przeglądzie w Rosji), dwa śmigłowce i 4 Jaki-40, z których dwa są remontowane. Na nowe samoloty rząd liczy w przyszłym roku. Za ponad 250 mln dolarów kupi sześć maszyn, które zastąpią wysłużone Jaki.

Źródło: "Dziennik"

Czytaj także: