...jeden lepiej, drugi gorzej. Postanowiłem wypłynąć na szerokie wody internetu i zrobić stronę www. Nie, wcale nie taką, gdzie będzie napisane, że nazywam się Mazur, tak wyglądam w garniturze a tak w bokserkach i oto moje przemyślenia. Nie. Do sprawy podszedłem prospołecznie.
Tak się złożyło, że prawie przez całe życie mieszkam w warszawskiej dzielnicy Ursynów - podobnie, jak większość moich przyjaciół. Dzielnica kończy w tym roku 30 lat, my też pokończyliśmy trzydziestki i na urodziny nasze i naszego miejsca zamieszkania postanowiliśmy zrobić stronę dokumentującą historię naszego miejsca na ziemi.
W głowie kołacze się mnóstwo wspomnień, w rodzinnych albumach dziesiątki fotografii i slajdów.
Zdjęcia zrobione aparatem Smiena 8M żółkną i czekają, aż ktoś znowu do nich sięgnie. No to sięgamy.
Najpierw o pomoc poprosilśmy znajomego informatyka. Ten do sprawy podszedł profesjonalnie. Przygotował zapierający dech w piersi projekt lokalnego portalu społecznościowego. W sierpniu zeszłego roku zabrał się do pisania. Linijka po linijce wytrwale wstukiwał strony w html. Wytrwałości starczyło mu do stycznia i proces wstukiwania nieco się spowolnił. Pod koniec lipca, w rok po rzuceniu pierwszego pomysłu, postanowiłem sprawy wziąć we własne ręce. Po przejrzeniu forów internetowych zdecydowałem się ściągnąć darmowy program do graficznego tworzenia stron www. Graficznego, czyli takiego, gdzie od razu mamy obraz strony i myszką wstawiamy kolejne jej elementy. Całą czarną robotę, czyli przepisywanie naszej wizji artystycznej na kod html zrozumiały dla komputera, program bierze na siebie. I oto, po dwóch tygodniach ciężkiej pracy po pracy (czyli do późnej nocy) strona jest. A oto adres: www.ursynow.org.pl I działa. I jest odzew, bo - jak się okazało - dzieląc się wspomnieniami z trzydziestu lat życia na Ursynowie, trafiam na podatny grunt innnych trzydziestolatków, których łączą te same doświadczenia.