Najwięcej cudownych recept na reformowanie ochrony zdrowia powstaje w czasie kampanii. Wyborcy ze Śląska mają twardy orzech do zgryzienia, bo z regionu do Sejmu chcą się dostać minister zdrowia, jego zastępca oraz prawdopodobnie szef NFZ - pisze "Dziennik Zachodni".
Uroczyste otwarcie Bazy Śmigłowcowej Służby Ratownictwa Medycznego w Gliwicach ma jutro zainaugurować kampanię wyborczą ministra zdrowia Zbigniewa Religi, który jako lokomotywa będzie zabiegał o głosy dla PiS w okręgu gliwickim. Liczy na głosy mieszkańców Zabrza, gdzie spędził najbardziej twórcze lata tworząc szkołę polskich kardiochirurgów. Ostatnio stwierdził, że w regionie nie trzeba likwidować żadnego szpitala, co o 180 stopni zmieniło jeszcze niedawne stanowisko resortu. Religa praktycznie jako jedyny kandydat PiS wie, że otrzymał pierwsze miejsce na liście. Inni drżą w niepewności, bo kolejność i skład ustala Warszawa. Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia, który też weźmie udział w spotkaniu, choć jest pewniakiem na pierwsze miejsce z Rybnika w kampanię musi włożyć więcej pracy. Jednak o wyniku zdecyduje nie tyle popularność, a osiągnięcia. Obaj panowie wykorzystując oficjalne imprezy, wciąż jako urzędnicy państwowi, mogą bez przeszkód i za darmo prowadzić swoje kampanie. Okazji będzie bez liku np. 8 października kolejna – centralna inauguracja roku akademickiego w Śląskim Uniwersytecie Medycznym. Czy kandydaci z ministerialnej półki mogą liczyć na poparcie? – Bilans dwóch lat działań osób decydujących o reformowaniu ochrony zdrowia wypada zdecydowanie na ich niekorzyść – mówi Beata Małecka-Libera, posłanka PO z sejmowej Komisji Zdrowia. – Kroplą, która przelała czarę goryczy jest fakt, że jako województwo stracimy ok. 100 mln złotych w 2008 roku, bo nowy algorytm, na podstawie którego liczone są pieniądze na zdrowie nie okazał się, wbrew przewidywaniom korzystniejszy od starego.
Źródło: "Dziennik Zachodni"