W kraju trwa akcja promocyjna nawołująca Polaków do wymiany starych, papierowych dowodów osobistych. Tymczasem Teresa Woźniak z Lewin pod Wartkowicami w woj. łódzkim od lutego nie może wyrobić sobie nowego, plastikowego dokumentu. Na przeszkodzie stoi lenistwo urzędników, którzy nie potrafią ustalić poprawnej pisowni jej nazwiska. A wszystkiemu winny jest... brak kreseczki nad literką "z" w nazwisku zmarłego przed blisko 40 laty męża kobiety - opisuje "Dziennik Łódzki".
Podczas próby wymiany dowodu osobistego pani Teresa dowiedziała się, że wyszła za mąż za Czesława Wozniaka, a nie Woźniaka. Urzędnicy dopatrzyli się tego w archiwalnych dokumentach i za nic nie chcą wymienić kobiecie dowodu. Pani Teresa boi się, że zostanie bez dokumentów. Przez wielomiesięczne kłopoty z urzędnikami, sama już nie wie jak naprawdę się nazywa. - 41 lat temu brałam ślub w Uniejowie i nie wiedziałam, że wychodzę za mężczyznę z innym nazwiskiem niż to, które po nim noszę - mówi pani Teresa. Sama zrobiła dochodzenie i odkryła skąd wzięły się jej kłopoty. Jej mąż otrzymał nazwisko Wozniak bez kreski nad "z" po rodzicach. Mieszkanka Lewin opowiada, że jej teściowie brali ślub w Gostkowie w czasie II wojny światowej. Nieuznający polskich zmiękczeń Niemcy w dokumentach zapisali Woźniaków jako małżeństwo Wozniak. Po wojnie rodzice męża pani Teresy, jej mąż i ona sama używali nazwiska Woźniak. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że kobieta kilka razy zmieniała dowód osobisty. Urzędnicy wpisywali w rubrykach nazwisko Woźniak. W tym roku zaczęli robić problemy. Kierownik wartkowickiego USC Ryszard Balcerzak nie zaprzecza, że wcześniej mieszkanka bez problemów otrzymywała z urzędu dokumenty na nazwisko Woźniak. Dlaczego więc ma kłopot z uzyskaniem plastikowego dowodu osobistego? Dokumenty sprawdza się z większą starannością - odpowiada Ryszard Balcerzak. Poprzednio wystarczyło sprawdzić akta osobowe znajdujące się w urzędzie. Tymczasem okazuje się, że jest w nich mnóstwo błędów. Teraz wychodzą wszystkie nieścisłości. Treść dokumentu musi zawierać prawdziwe dane. Dlatego mamy problem z panią Teresą - rozkłada ręce urzędnik. Nie ma pojęcia, że to właśnie do niego należy obowiązek pomocy mieszkance Lewin. Jak dowiedziała się gazeta się od pracowników MSWiA, które czuwa nad akcją wymiany dowodów osobistych, ustawa o zmianie imion i nazwisk nakłada na kierownika USC obowiązek ustalenia prawidłowej pisowni nazwiska. Może on wybrać jedną z form pisowni imienia lub nazwiska, które zostały zapisane w aktach stanu cywilnego. A więc wystarczy, że pani Teresa przedstawi akt zgonu męża z prawidłowo zapisanym jego nazwiskiem. Wtedy akt małżeństwa, przez który powstało zamieszanie, nie będzie brany pod uwagę.
Źródło: "Dziennik Łódzki"