Tuż przed zatrzymaniem Barbary Blidy śledczy, którzy byli temu przeciwni, usłyszeli od przełożonego, że nie dorośli, by być prokuratorami, pisze "Gazeta Wyborcza".
Łódzka prokuratura badająca okoliczności samobójstwa byłej posłanki SLD powtórnie przesłuchała Tomasza Janeczka, zdymisjonowanego kilka tygodni temu szefa Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. To on nadzorował sprawę mafii węglowej, w której zarzuty miała usłyszeć Blida.
Łódzcy śledczy chcieli zweryfikować złożone kilkanaście dni temu zeznania Janusza Kaczmarka, b. szefa MSWiA. Kaczmarek twierdził bowiem, że Bogdan Święczkowski, szef ABW, żalił się, że "w Katowicach jest obstrukcja ze strony prokuratorów i nawet Tomasz Janeczek ma odmienne zdanie w zakresie stawiania zarzutów w sprawie mafii węglowej".
Nieoficjalnie wiadomo, że podczas środowego przesłuchania Janeczek zaprzeczył temu. Co dokładnie zeznał, nie wiadomo, ale "Wyborcza" dotarła do jego lipcowych zeznań w łódzkiej prokuraturze. Z liczącego 37 stron protokołu przesłuchania wynika, że na ostatniej naradzie prokuratorów przed akcją w domu Blidów doszło do poważnego sporu. Prowadzący sprawę mafii węglowej Tomasz Balas i Małgorzata Kaczmarczyk-Suchan sprzeciwili się zatrzymywaniu b. posłanki SLD.
Janeczek nie ukrywał, że to go wtedy zirytowało. "Wypowiedzieli poglądy, iż osób znanych, polityków, pełniących obecnie lub w przeszłości wysokie funkcje polityczne nie powinno się zatrzymywać. (...) Usłyszawszy te słowa, choć jestem spokojnym człowiekiem, zdenerwowałem się. Stwierdziłem, że prokurator powinien kierować się wyłącznie ustawami, kodeksem".
- Te zeznania pokazują, że prokuratorzy zajmujący się sprawą Blidy znajdowali się pod ogromną presją przełożonych i tak naprawdę nie mieli wielkiego pola manewru w podejmowaniu decyzji, mówi mecenas Leszek Piotrowski, pełnomocnik prawny rodziny Blidów.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"