Choć tegoroczna kampania jest o połowę krótsza niż ta z 2005 roku, pod względem nakładów finansowych partii będzie do niej zbliżona - informuje "Rzeczpospolita".
- Potwornie droga jest reklama telewizyjna. Chcielibyśmy mniej wydawać, ale konkurent nas niestety zmusza, by nie pozostawiać jego spotów bez odpowiedzi - mówi Mirosław Drzewiecki, który odpowiada za finanse Platformy Obywatelskiej.
Na reklamę telewizyjną działacze PO wydali już około 11 mln zł. Koszty całej kampanii szacowane są na 28 - 29 mln zł. - Większą część tej kwoty już wydaliśmy. W telewizji trzeba płacić przed emisją spotów - dodaje Drzewiecki.
PiS na kampanię zamierza wydać ok. 30 mln zł, czyli mniej więcej tyle samo co dwa lata temu. - Przy dzisiejszych cenach w mniejszej kwocie nawet trudno byłoby się zmieścić - zwraca uwagę Stanisław Kostrzewski, odpowiadający w komitecie PiS za finanse. Również on twierdzi, że jedna z największych pozycji w tegorocznym budżecie wyborczym jest reklama telewizyjna.
W tym roku nieco mniej niż w 2005 r. chce wydać LiD. Wtedy lewica zamknęła wyborcze wydatki kwotą 25 mln zł. Teraz do dyspozycji ma 19 - 20 mln zł. I tu największe koszty to telewizja. O wydatkach na takim poziomie nie mówią działacze ani LPR, ani Samoobrony.
Partia Andrzeja Leppera nie dostała tym razem kredytu bankowego na pokrycie kosztów kampanii. Stąd musi zadowolić się tym, co udało jej się odłożyć i zebrać. Mowa o kwocie ok. 2 mln zł. W przypadku LPR, na całą kampanię chce partia przeznaczyć ok. 7 - 8 mln zł, czyli mniej więcej tyle samo co dwa lata temu - pisze "Rz".
- Czas na ostateczne rozliczenie kosztów przyjdzie trzy miesiące po wyborach. Tyle czasu mają komitety na złożenie sprawozdań finansowych z kampanii - mówi "Rzeczpospolitej" Krzysztof Lorentz, szef Zespołu Kontroli Finansowania partii w Krajowym Biurze Wyborczym.
Źródło: "Rzeczpospolita"