- Jestem związany z tradycją militarną, cenię ją, bardzo lubię. Ale tradycja wojskowa nie jest tą tradycją, która powinna dziś być wiodąca - mówi w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Leszek Moczulski
Zdaniem Moczulskiego defilady organizowane z takim przepychem jak ta środowa nie są Polsce potrzebne. "To była czysta demonstracja, w sytuacji gdy nie za bardzo jest się czym chwalić. Zdrowy rozsądek podpowiada, że tej imprezy nie powinno być" - uważa.
Jego zdaniem rządzący zdecydowali się na organizację tej defilady, bo chcieli "podnieść swój prestiż". "Jeśli nie ma innych argumentów, to używa się pokazówek. Znaczenie Polski w UE czy w NATO nie zależy od defilad czy od liczby samolotów. Mogliśmy się tym chwalić przed wojną. Wtedy nasza armia była jak na Europę silna i nowoczesna. Dziś nie wypada się tym chwalić. Pieniądze zużyte na defiladę i remont dróg po wpuszczeniu czołgów na ulice powinny być w całości przekazane na rzecz wojska" - mówi dziennikowi Moczulski.
Podkreśla, że Polska powinna nadawać sobie znaczenie przede wszystkim poważnym zachowaniem ministrów. Jego zdaniem "publiczna konfrontacja b. wicepremiera i obecnego ministra, którzy zarzucają sobie kłamstwo, jest kompromitacją". Według niego, "prestiż Rzeczypospolitej został ostatnio zszargany i żadna defilada tego nie zmieni".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"