Zastanawiałem się często, dlaczego tyle osób - mówiąc delikatnie - ma niezbyt wysokie mniemanie o firmie "Telekomunikacja Polska". Przecież Bliżej. Przecież Łączy nas Więcej. Przecież nowoczesność, multimedia i XXI wiek. I tak żyłem w tej konfuzji aż musiałem odwiedzić biuro obsługi abonentów tej instytucji. Uff.
Zaczęło się od życzenia mojej mamy, która zapragnęła wypłynąć na szerokie wody internetu, korzystać z dobrodziejstw poczty elektronicznej i poszerzać horyzonty. Szybkie sprawdzenie ofert operatorów wskazało zwycięzcę nieformalnego przetargu: UPC. Mama nabyła więc dostęp do internetu i - w pakiecie - abonament telefoniczny. Przy okazji dostała również odpowiedni formularz, który - złożony u dotychczasowego operatora (TP) - pozwoli przenieść numer do nowej sieci.
Rozstanie odbyło się bardzo miło i sympatycznie, Telekomunikacja przyjęła papier z prośbą o przeniesienie numeru. Minął miesiąc, dwa, trzy. Dotychczasowy telefon ogłuchł, nowy dzwoni z nowym numerem. A ten przenoszony? Ten przenoszony znikł gdzieś na łączach. Bardzo sympatyczna pani z Błękitnej Linii TP doradza, aby poszukać go w UPC. Tam równie miła pracownica odsyła do Telekomunikacji, od której mama powinna dostać odpowiedź w sprawie przeniesienia numeru. I tu - jak w westernie, gdy bohaterowie nie mają już wyjścia - z odsieczą pojawia się 7. Pułk Kawalerii, czyli ja.
Ruszamy do punktu, telepunktu, gdzie składaliśmy podanie. Tam jednak elegancki sprzedawca oznajmia, że to już nie żaden Telepunkt tylko bardziej Znikający Punkt, bo po drodze się zmienił w salon Orange i papiery sprzed trzech miesięcy przeniesiono gdzie indziej. Powoli przybierając barwę orange ruszamy więc do innej dzielnicy, do właściwego Telepunktu. Tam znów wita nas bardzo miły i sympatyczny pracownik TP. Opowiadamy, jak to złożyliśmy podanie i jak słuch o nim zaginął. Pan robi klik, zagląda w komputer i pokazuje nam zeskanowane podanie.
- To? - pyta. - To - odpowiadamy - a co z nim dalej? - Zaraz sprawdzimy.
I co robi Pan? Dzwoni na Błękitną Linię. Za drugim razem udaje mu się połączyć i po długiej rozmowie z na pewno sympatyczną pracownicą, oddaje słuchawkę... mamie. I dalej, jak wyżej: pani radzi, aby numeru szukać w UPC, my odpowiadamy, że UPC każe szukać w TP. Nie słychać, ale można założyć, że pani rozkłada ręce. My też - i to już widać. Obsługujący nas pan dołącza do rozkładającego ręce tria i mamy już rozkładający kwartet. Zupełnie rozłożony pytam więc, co robić? Pan radzi, aby pojechać do centrum, do ważniejszego biura obsługi klienta, zapisać się na rozmowę z dyrektorem i może dyrektor coś poradzi...