Dziesięć miesięcy trwały poszukiwania obrazu z Marilyn Monroe, wykonanego z kryształków Swarovskiego, który skradziono z gliwickiej galerii. Dzięki publikacji wideo z monitoringu policja zatrzymała w październiku pierwszego podejrzanego o kradzież. On jednak nie zdradził, gdzie jest obraz. Okazało się, że dzieło wisiało w mieszkaniu jego wspólnika.
Obraz z Marilyn Monroe, wykonany z sześciu tysięcy kryształów Swarovskiego i wyceniony na niemal siedem tysięcy złotych, wisiał w galerii sztuki przy ulicy Pszczyńskiej w Gliwicach. Do 2 marca 2019 roku.
- To nie było włamanie - mówi Krzysztof Pochwatka z gliwickiej policji. - Tego dnia na wystawę przyjechali samochodem dwaj mężczyźni. Weszli do galerii. Jeden z nich zdjął obraz ze ściany, obrócił się i najzwyczajniej wyszedł z dziełem. Mężczyzn nagrała kamera monitoringu - dodaje policjant.
Przypadkowy kierowca kupił obraz tanio
Miesiąc po kradzieży, w kwietniu zeszłego roku policja opublikowała zdjęcia z monitoringu galerii.
Jeden z zarejestrowanych mężczyzn - dwudziestokilkuletni, został rozpoznany na zdjęciach i zatrzymany w październiku. To on, wedle ustaleń policji, miał zdjąć obraz ze ściany galerii i wyjść z nim. - Usłyszał zarzut kradzieży - mówi Pochwatka.
Ale obrazu u niego nie znaleziono. Podejrzany nie ujawnił też danych drugiego zarejestrowanego przez kamerę mężczyzny. Pochwatka: - Twierdził, że to przypadkowy kierowca, z którym przyjechał do galerii i że go nie zna.
Dopiero działania operacyjne doprowadziły policjantów do "kierowcy". To 60-letni mieszkaniec Zabrza. Policjanci znaleźli kryształową Monroe w jego mieszkaniu. Jak gdyby nigdy nic, wisiała na ścianie.
Mężczyzna powiedział policjantom, że kupił ten obraz za 250 złotych. Usłyszał zarzut paserstwa. Jak mówi Pochwatka, wystrój mieszkania 60-latka nie wskazywał na to, by był on kolekcjonerem sztuki.
Źródło: TVN 24 Katowice
Źródło zdjęcia głównego: śląska policja