Ministerstwo Edukacji Narodowej organizuje 11 i 12 czerwca w Warszawie i Krakowie konferencję na temat perspektyw oddzielnego nauczania dziewcząt i chłopców, które staje się coraz popularniejsze na zachodzie Europy i w USA, informuje "Gazeta Krakowska".
Z amerykańskich badań wynika, że efekty pracy szkół zróżnicowanych są zdecydowanie lepsze. - Co mnie zdumiało, pozytywny jest też wpływ na rozwój społeczny, mówi dr Krzysztof Polak, zastępca dyrektora Instytutu Pedagogiki UJ. - W koedukacyjnych szkołach chłopców wspiera się merytorycznie, a dziewczynki - głównie emocjonalnie, przez co mają później mniejsze szanse. W jednorodnych traktuje się wszystkich tak samo.
Dr Polak przytacza przykłady wykształconych w żeńskich szkołach Condoleezzy Rice i Madelaine Albright. Obie świetnie sobie radziły w przedmiotach, o których nawet nie wiedziały, że są domeną chłopców.
Naukowiec zwraca jednak uwagę na to, że w przypadku chłopców korzyści z oddzielnego nauczania nie są takie ewidentne i nie ma na nie twardych dowodów. - Mówiliśmy o idei zróżnicowania od lat, ale chodziło raczej o różne zdolności i potrzeby uczniów, a mniej o różnice wynikające z płci. Jeśli już, to były tzw. gender studies o profilu feministycznym. Ta sprawa ma kontekst polityczny, a może nawet ideologiczny, twierdzi dr Polak. - Ci, którzy są zwolennikami demokracji, są też za koedukacją i uważają tworzenie szkół jednopłciowych za zamach na tę pierwszą. Mam nadzieję, że edukacja nie będzie instrumentem w politycznym przetargu, dodaje dr Polak.
Na razie w Polsce są zaledwie 73 szkoły zróżnicowane. W Małopolsce - trzy. Wszystkie prywatne i katolickie.
Źródło: "Gazeta Krakowska"