W Polsce zatrudnia się obcokrajowców ze Wschodu za bezcen. "Dziennik" zbadał proceder wynajmowania chińskich niewolników. "Nie podlegają polskiemu kodeksowi pracy, nie mają urlopów, mogą pracować 10 godzin dziennie przez sześć dni w tygodniu i nie piją" - taką ofertę rozsyła do polskich przedsiębiorców firma P&L z Poznania, podkreślając, że Chińczycy są niezwykle tanią i niewymagającą siłą roboczą.
Chińczycy mogą pracować 14 godzin na dobę, mieszkać w ścisku w prowizorycznym barakowozie i jeść tylko raz dziennie. Nie potrzebują także polskiego ubezpieczenia, bo są ubezpieczeni w Chinach - usłyszał dzwoniąc do firmy Zbigniew Bachman, dyrektor Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa.
Z dziennikarskiej prowokacji "Dziennika" wynika, że za miesiąc pracy sprowadzonego do Polski chińskiego robotnika P&L żąda 3150 złotych. Sam Azjata dostaje z tego prawdopodobnie mniej niż jedną trzecią. Ale - jak podkreślają wszyscy znawcy tematyki chińskiej - to i tak znacznie więcej niż mógłby zarobić u siebie w kraju. Właśnie dlatego oferty z Polski budzą w Państwie Środka duże zainteresowanie, a pracujący w Polsce Chińczycy niezwykle rzadko skarżą się na trudne warunki.
Źródło: "Dziennik"