Ciekawe jak wielu z Was szuka czasami ucieczki. Ciekawe jak „uciekacie”. Czy trzeba? Z pewnością nie każdy musi. Oczywiście ucieczką jest wielkie sportowe widowisko, podczas którego przynajmniej na dwie godziny najważniejszą rzeczą jest wynik i to, co dzieje się na arenie. Prawdziwi kibice wiedzą o czym mówię. Jednak dla kogoś, kto całe swoje zawodowe życie spędza starając się być na bieżąco z tym co dzieje się w świecie sportu taka ucieczka nie zawsze „oczyszcza”. Teatr? Kino? Przenosimy się w inną rzeczywistość. Jeśli tego chcemy.
Sam do kina nie chadzam zbyt często, a staram się wybierać to, co warto zobaczyć. Nie zawsze się oczywiście udaje :), więc gdyby ktoś, kiedyś, przypadkiem zobaczył mnie przed salą w której za chwile pokażą film marny, nie pomyślcie, że zgrywam bufona i konesera kina. Nie o to chodzi. Chodzi o to, że z filmów najbardziej cenię sobie te historyczne, kostiumowe. Te, które przenoszą nas w czasie. To pozwala uciec daleko. Jak już wspomniałem koneserem , znawcą ani krytykiem nie jestem. Nie znam się na tym. Nie oceniam, czy film jest dobry czy tez nie. Czy dany aktor zagrał dobrze, czy jest beztalenciem. Nie mnie to oceniać. Ja mogę powiedzieć tylko czy to co zobaczyłem mi się podobało. Przecież o to chyba chodzi. Po to robi się filmy. By ludzie na nie chodzili i by im się podobało. Krytycy muszą oceniać, bo to ich zawód i jeśli ktoś ich recenzje czyta, to oni zarabiają uczciwe pieniądze. Nie bardzo za to rozumiem po cóż ludzie oglądają filmy tylko dlatego, żeby błysnąć w towarzystwie wiedzą o każdym nowym filmie. Nieważne dobrym, czy złym. Tak to przynajmniej wygląda. Może się mylę. Może oni wszyscy wierzą, że to będzie akurat arcydzieło. A może nie mają lepszego sposobu na spędzenie popołudnia. Nie ich wina, że beznadziejnie głupich filmów jest zatrważająco dużo. „Cesarzowa” – zgodnie z tym co napisałem, nie stwierdzę czy top film dobry, czy tez nie. Mnie się podobał. Totalnie inna rzeczywistość, choć fabuła całkiem banalna. Przynajmniej dla kogoś, kto cos już w życiu przeżył i cokolwiek wie. Barwy, kostiumy, dźwięk i sceneria w której rozgrywa się akcja. To wszystko robi wrażenie. Dla mnie była to tez podróż sentymentalna. Do kraju, w którym spędziłem niemal rok. Do języka, który opanowałem w stopniu konwersacyjnym. Było to już sześć lat temu, ale takie coś pozostaje głęboko wewnątrz. Gdy bohaterowie opuszczali Zakazane Miasto chciałem zobaczyć plac Tien An Men. Oczywiście w X wieku sceneria wokół siedziby cesarza wyglądała inaczej, choć mury od setek lat pozostały te same. Ja tam byłem jednak na przełomie XX i XXI wieku. Taki Pekin pamiętam. Fascynujący kraj. Ale to już zupełnie inna opowieść. Opowieść, której w tym miejscu być może nie będzie. Cudownych wrażeń i niezapomnianych chwil życzę. Po to żyjemy.
sergio