Rosjanie rzucili wszystkie siły, by się dowiedzieć, co z dala od świateł jupiterów, w zaciszu gabinetów ustalił prezydent Lech Kaczyński podczas niedawnych wizyt w Azji Środkowej i na Zakaukaziu - pisze "Życie Warszawy".
Ponieważ za bardzo im nie wychodzi, zaatakowali Polskę z innej strony i wyciągnęli sprawę zamkniętej od ponad dwóch lat rosyjskiej części ekspozycji w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau - pisze publicysta "Życie Warszawy" Henryk Suchar.
Głównym motywem rozmów prowadzonych przez Kaczyńskiego w Astanie i Baku była dywersyfikacja eksportu nośników energii do Polski. Plany zróżnicowania źródeł, z których czerpać będziemy ropę i gaz na rzecz pędzącej gospodarki, zmierzają do uniezależnienia kraju od monopolu nieobliczalnego rosyjskiego sąsiada.
Tym samym do nakłonienia Kremla, by wyzbył się nieustannych fochów, pretensji, chęci pouczania i stawiania do kąta Warszawy. Bo zdecydowanie miał rację były premier Kazimierz Marcinkiewicz, gdy tuż po objęciu urzędu mówił, że Moskwa będzie traktować Polskę na równorzędnych, partnerskich zasadach dopiero po złamaniu jej monopolistycznej pozycji na naszym rynku paliw.
Wiele wskazuje, że jedno i drugie może się udać - podkreśla autor artykułu. Ale zanim to się stanie, bracia Moskale długo nie będą dawać za wygraną. Bezradnie przyglądając się krzepnącej emancypacji Polski i innych byłych wasali, w ramach odwetu zechcą przynajmniej szczuć swą zdezorientowaną opinię publiczną i na Polaków, i na inne wymykające się i doskwierające im nacje. Zresztą reżim spychający Rosję do realiów i klimatu epoki przedgorbaczowowskiej (sprzed 1985 r.) nie może się obejść bez wrogów zewnętrznych.
Dlatego nie ma się co dziwić, że jak diabeł z pudełka wyskoczyła sprawa zamkniętej od ponad dwóch lat rosyjskiej części ekspozycji w obozie koncentracyjnym Auschwitz-Birkenau - wyjaśnia na łamach "ŻW" Henryk Suchar.
Źródło: "Życie Warszawy"