Łapówki i "dziewczyny w domu kandydata". Firma doradcza chwali się, jak tworzy haki na polityków


Firma doradcza Cambridge Analytica (CA) proponowała potencjalnym klientom usługi polegające na szantażowaniu politycznych rywali i rozpowszechnianiu fałszywych informacji, aby zaszkodzić ich reputacji - wynika z dziennikarskiego śledztwa telewizji Channel 4.

W poniedziałek telewizja Channel 4 News wyemitowała 19-minutowy reportaż śledczy zawierający nagrane ukrytymi kamerami rozmowy reportera stacji z czołowymi pracownikami Cambridge Analytica, między innymi prezesem Alexandrem Nixem oraz dyrektorem zarządzającym spółki zależnej CA Political Global Markiem Turnbullem.

"Chodzi o emocje"

Podszywając się pod członka bogatej rodziny ze Sri Lanki, która rzekomo chce wpłynąć na wynik wyborów, dziennikarz w serii spotkań w londyńskich hotelach pytał o to, w jaki sposób CA może mu pomóc w prowadzeniu kampanii, w tym w profilowaniu elektoratu na Sri Lance i przygotowaniu haków na politycznych rywali.

- Nic dobrego nie wynika z prowadzenia kampanii opartej na faktach, bo w tym wszystkim chodzi o emocje - pouczał reportera Turnbull, tłumacząc, że analitycy CA są w stanie przygotować profile psychologiczne wyborców i pomóc w rozgrywaniu ich lęków przez specjalnie dopasowane komunikaty polityczne.

Jednocześnie dodał, że "istnieją różne organizacje zbierające informacje wywiadowcze", a CA współpracuje między innymi z byłymi agentami MI5 i MI6, którzy "znajdą wszystkie trupy w szafie".

Dopytywany o legalność współpracy oraz chęć ukrycia zaangażowania CA, Turnbull zapewnił także, że możliwe jest między innymi prowadzenie aktywności za pomocą podstawionej spółki o innej nazwie i bez jawnych powiązań z główną agencją.

Okazja "zbyt dobra, by prawdziwa"

Z kolei prezes CA Alexander Nix zapowiedział, że oprócz wyszukiwania kompromitujących informacji o politycznych rywalach firma jest także w stanie przeprowadzić pokazowe próby korupcji, które byłyby nagrane ukrytą kamerą i opublikowane w internecie, a nawet zastawić pułapki z wykorzystaniem "ukraińskich dziewczyn".

- Robimy znacznie więcej. Dogłębne drążenie (w poszukiwaniu informacji) jest interesujące, ale równie skuteczne jest po prostu pójście do urzędujących (polityków), zaoferowanie im okazji, która jest zbyt dobra, aby była prawdziwa, i upewnienie się, że jest nagrane wideo. (...) (Możemy też) wysłać jakieś dziewczyny do domu kandydata, mamy historię takich działań. (...) Weźmiemy jakieś Ukrainki, na wakacje z nami, (...) one są bardzo piękne i odkryłem, że to działa bardzo dobrze - tłumaczył Nix.

- Być może zabrzmi to strasznie, ale te historie nie muszą być prawdziwe, tak długo, jak ludzie w nie wierzą - dodał Nix, zaprzeczając wcześniejszym słowom Turnbulla, który mówił w reportażu o etyce i granicy, jakiej CA nie przekracza.

Jednocześnie prezes agencji dodał, że jej pracownicy "mogą używać fałszywych tożsamości i stron, podszywając się pod studentów prowadzących badania przy jakimś uniwersytecie". - Możemy być turystami, jest wiele opcji - wymieniał. Zapewnił, że firma ma w tym "wiele doświadczenia".

Mężczyźni przechwalali się także sukcesami w różnych krajach, wspominając między innymi Meksyk, Malezję, Brazylię, Chiny i Australię, a także "bardzo, bardzo udany projekt we wschodnioeuropejskim kraju", który nie został nazwany.

Dane milionów z Facebooka

Brytyjska komisarz ds. informacji Elizabeth Denham (odpowiednik polskiego Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych) podkreśliła w rozmowie z Channel 4, że "wszyscy powinniśmy być zaszokowani i zaniepokojeni" ujawnionymi informacjami.

Jednocześnie zapowiedziała, że zwróci się do sądu o zezwolenie na przeszukanie biur Cambridge Analytica w celu przyjrzenia się sformułowanym w niedzielnym wydaniu gazety "The Observer" oskarżeniom, że firma prawdopodobnie naruszyła prawo, pozyskując i wykorzystując w celach komercyjnych dane dotyczące nawet 50 milionów osób zarejestrowanych na Facebooku (około 1/3 osób wszystkich użytkowników w Ameryce Północnej). Były one następnie wykorzystywane w celu przewidywania ich decyzji wyborczych i wpływania na nie.

Dane wyborców miały być pozyskiwane za pomocą aplikacji stworzonej na komercyjne zamówienie przez mołdawskiego naukowca Alexandra Kogana, który mieszkał w Rosji i Stanach Zjednoczonych.

- Użyliśmy Facebooka do pozyskania milionów profili, a następnie zbudowaliśmy modele, które wykorzystywały to, co o nich wiedzieliśmy, i ich wewnętrzne demony (w celu tworzenia skutecznych przekazów politycznych). To był fundament, na którym zbudowano całą firmę - powiedział w rozmowie z "Observerem" były szef działu badań CA Chris Wylie.

W 2015 roku prawnicy Facebooka poprosili o usunięcie zdobytych w niewłaściwy sposób danych, ale - jak wynika z informacji "Observera" - pomimo tego wciąż istnieje wiele kopii bazy danych, które pozostają w użyciu.

Dziennikarskie śledztwo trwa

Efekty śledztwa dziennikarskiego są prezentowane jednocześnie przez "Observera" i brytyjską telewizję "Channel 4" oraz amerykański dziennik "New York Times". Redakcje zapowiedziały ich kontynuację w kolejnych dniach.

Na wtorek zaplanowana jest emisja nowych nagrań dotyczących szczegółów współpracy Cambridge Analytica ze sztabem wyborczym Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych.

Dokładna rola Cambridge Analytica w wyborze Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych jest kwestią dyskusyjną, ale firma informuje na swojej stronie, że "zapewniła kampanii (...) wiedzę ekspercką, która pomogła zdobyć Biały Dom". Zgodnie z oficjalnymi sprawozdaniami, za swoje usługi świadczone od czerwca 2016 roku CA otrzymała co najmniej 6,2 miliona dolarów.

Autor: mm//kg / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: