W Zielonej Górze na początku września spłonęły dwa salony gier. Wszystko wydarzyło się jednej nocy. Od początku podejrzewano, że to nie przypadek, a celowe podpalenia. Tuż po pożarach policjanci zatrzymali podejrzanego 44-latka. Według śledczych nie działał on sam. Teraz "dołączył" do niego 41-latek.
Na początku września pojawiły się niepokojące informacje o serii podpaleń w Zielonej Górze. 3 września tamtejsi strażacy otrzymali 8 zgłoszeń o pożarach. Ostatecznie okazało się, że zdarzenia były dwa.
Najpierw ogień pojawił się w budynku wolnostojącym przy ulicy Piastowskiej. Pożar był bardzo rozwinięty. Lokal spłonął doszczętnie. Drugie zgłoszenie dotyczyło lokalu usługowego, który znajdował się w dwukondygnacyjnym budynku przy ul. Jedności. Tutaj również pożar był rozwinięty. Konieczna okazała się ewakuacja mieszkańców z pierwszego piętra. W obu lokalach funkcjonowały salony z automatami do gier.
Z ustaleń strażaków wynikało, że na ścianach jednego z płonących budynków "stwierdzono rozlaną substancję łatwopalną". Tuż po pożarach do sprawy zatrzymano 44-latka, który ostatecznie usłyszał zarzut uszkodzenia mienia. Okazało się, że nie działał sam.
"Był bardzo zaskoczony. Chciał nawet uciekać"
Funkcjonariusze ustalili, że w podpalenia zamieszany był też 41-latek bez "stałego miejsca pobytu". Udało się ustalić tożsamość tego mężczyzny, ale zaczął się on ukrywać. Na niewiele się to zdało. W środę policjanci wypatrzyli 41-latka na jednej z ulic w Zielonej Górze. "Mężczyzna był bardzo zaskoczony, chciał nawet uciekać, ale nie zdążył. Przy zatrzymanym policjanci znaleźli narkotyki" – przekazało biuro prasowe Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze.
Wiadomo, że 41-latek został już przesłuchany. Odmówił składania wyjaśnień. Jak podaje policja, usłyszał zarzuty uszkodzenia mienia w recydywie oraz posiadania narkotyków. Za te przestępstwa grozi mu kara nawet do 7,5 roku pozbawienia wolności. Sprawa jest prowadzona pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Zielonej Górze.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: KMP Zielona Góra