Dramatyczna historia Krystyny Krahelskiej, autorki najpopularniejszej piosenki powstania warszawskiego "Hej, chłopcy, bagnet na broń", która przed wojną pozowała Ludwice Nitschowej do Pomnika Syreny, ale też szereg legend - na przykład o hetmanie, który pozdrawiał przeora zakonu wystrzałami z armaty. O tym wszystkim usłyszymy, podnosząc słuchawki w dwóch "budkach nietelefonicznych", które stanęły we Włodawie (woj. lubelskie).
- To nasza nowa atrakcja turystyczna. Dzięki nim zarówno mieszkańcy, jak i turyści, będą mogli poznać wiele ciekawych historii związanych z naszym miastem - mówi Wiesław Muszyński, burmistrz Włodawy, dodając że tuż po ich uruchomieniu były oblegane przez przechodniów.
A chodzi o dwie "budki nietelefoniczne", które stanęły niedawno we Włodawie. Wszystko za sprawą umowy podpisanej przez władze miasta z Maciejem Hanuskiem, który takie instalacje artystyczne stawia w całej Polsce.
Aby stara budka otrzymała nowe życie
- Idea jest taka, aby stara budka telefoniczna otrzymała nowe życie i była w pewnym sensie odrestaurowaną ramą dla obrazu opowiadanej historii – mówi Hanusek.
I tak pierwsza z budek poświęcona została postaci Krystyny Krahelskiej. Stanęła niedaleko ławki jej pamięci. Krahelska była poetką i harcerką, która jako sanitariuszka brała udział w powstaniu warszawskim. Zmarła 2 sierpnia 1944 roku, po tym jak została postrzelona w czasie udzielania pomocy.
Pozowała do Pomnika Syreny, napisała słynną piosenkę
- Wszystkiego dowiemy się "bezpośrednio" od Krystyny Krahelskiej (głosu udzieliła aktorka i wokalistka Agnieszka Mendel, na co dzień związana z zespołem muzycznym Tara Gayan, niegdyś będąca jednym z filarów legendarnego Teatru "Gardzienice". Natomiast tekst napisał dramaturg dr Kajetan Mojsak). Forma tej opowieści oscyluje gdzieś pomiędzy słuchowiskiem a monodramem, więc podnosząc słuchawkę i wybierając odpowiedni numer, mamy wrażenie uczestniczenia w prawdziwiej, osobistej rozmowie z bohaterką – zaznacza Hanusek.
Można dowiedzieć się chociażby o tym, że Krystyna Krahelska jest autorką najpopularniejszej piosenki powstania warszawskiego "Hej, chłopcy, bagnet na broń" czy też o tym, że jako studentka pozowała Ludwice Nitschowej do Pomnika Syreny, który stoi w Warszawie przy Wybrzeżu Kościuszkowskim.
Ujęty jest też oczywiście okres przed powstaniem warszawskim, kiedy w latach 1943–1944 Krahelska mieszkała we Włodawie. Pracowała tu jako pielęgniarka i sanitariuszka. Jeździła też do oddziałów partyzanckich i szkoliła dziewczęta do służby sanitarnej, co odbywało się pod przykrywką spotkań wokół nauki wielokulturowych pieśni tradycyjnych.
Przemycała mapy i dokumenty oddziałom AK
- Tematów i wątków, które pojawiają się w tej historii jest wiele i są one miksturą faktografii i eseistyki, a wśród nich m.in. wspomnienia rodzinnego domu i miejsc w których mieszkała, opowieści o jej twórczości poetyckiej, śpiewaniu czy też studiach etnograficznych – zaznacza twórca budki.
Dodaje, że nie brakuje również wątków konspiracyjnych, wojennych i miłosnych.
- Krahelska "opowiada" na przykład o tym, jak zdobyła niemieckie papiery wydane przez Centralę Gospodarczą, pozwalające na przekraczanie granicy w charakterze zbieraczki ziół leczniczych i przemysłowych, dzięki czemu mogła przemycać mapy i dokumenty poleskim oddziałom AK. "Mówi" również o swojej miłości do Stanisława Wujastyka, polskiego lotnika, która niestety okazała się nieszczęśliwą – podkreśla Maciej Hanusek.
Legenda o córce żydowskiego dajana oraz hetmanie i przeorze
Zdecydowanie inny charakter ma natomiast druga z budek.
- Tutaj lajtmotywem jest fikcyjna postać narratora - kramarza, inspirowanego postaciami dawnych żydowskich kupców. W wirtuozerski sposób żongluje on historiami i legendami, ale również nie brakuje mu werwy i animuszu w nawoływaniu klientów, żartowaniu, kuszeniu wyimaginowanymi delikatesami, łakociami i cymesami – opowiada Hanusek.
Słuchając kramarza poznamy wiele legend związanych z Włodawą. Chociażby tę o córce żydowskiego dajana (członka sądu rabinackiego), która podczas nabierania wody w miejskiej studni wpadła do niej, a tragedia ta według podań zakończyła się rzuceniem przez jej ojca klątwy na to miejsce.
- Jest też legenda o tym, jak hetman Ludwik Konstanty Pociej wznosząc toasty za zdrowie przeora zakonu Paulinów dawał mu znać używając do tego ustawionej na swoim przypałacowym tarasie armaty, a że znany był z pijaństwa, to takich salw musiało być w tamtym czasie sporo. Zakon natomiast odpowiadał w podobny sposób i tak sobie chłopcy wymieniali pirotechniczne pozdrowienia - można by zażartować, że był to taki prototyp smsów – uśmiecha się nasz rozmówca.
Jest też legenda o Bohunie
Pojawia się też oczywiście najbardziej znana legenda związana z Włodawą. O Bohunie i o tym jak po walce z Wołodyjowskim leczył rany właśnie we Włodawie. Jak pisał Henryk Sienkiewicz "poszczerbion w pojedynku przez małego rycerza, leży w gospodzie i liże rany, spodziewając się rychłej śmierci".
- Ale również i w tej "budce nietelefonicznej" znajdziemy sporo prawdziwych historii, jak wspomnienie o dużej społeczności żydowskiej, która przed wojną przyczyniał się do ogromnego rozwoju miasta. Ciekawostką jest również to, że budka po zakończonej rozmowie zaczepnie "oddzwania", ale nie zdradzę, co usłyszymy słuchawce, gdy odbierzmy telefon. Dodam jeszcze, że w rolę naszego fikcyjnego narratora wcielił się Marcin Mrowca, aktor Teatru "Gardzienice", a tekst podobnie jak w przypadku Budki Krystyny Krahelskiej, napisał dr Kajetan Mojsak – zaznacza Hanusek.
Niektórzy nie wiedzą, do czego takie budki pierwotnie służyły
Gdy pytamy go o to, jak ludzie reagują, gdy widzą w przestrzeni publicznej jego budki, mówi że dla wcześniej urodzonych, i pamiętających epokę przed telefonią komórkową, to istny powrót do przeszłości.
- Z kolei młodzi ludzie nie znają tego przedmiotu, jakim jest budka telefoniczna. Podczas montażu instalacji we Włodawie podjechał do nas na rowerze chłopak wyglądający na 17 lat. Był ogromnie zaciekawiony. Zapytałem go, czy wie, co to jest budka telefoniczna. Zaskoczony pokręcił przecząco głową, uśmiechając się nieśmiało – podkreśla nasz rozmówca.
W 2016 roku kupił 160 budek
Przygoda pomysłodawcy z budkami zaczęła w 2016 roku, kiedy to szukał pomysłu na stworzenie dźwiękowej instalacji artystycznej i zorientował się, że z ulic polskich miast właśnie zaczęły znikać budki telefoniczne.
- Pomyślałem wówczas: kupię jedną i zobaczymy. Pierwsza instalacja pod nazwą "budka nietelefoniczna" stanęła w maju 2016 roku w Świdnicy i została bardzo entuzjastycznie przyjęta - była to instalacja zawierająca wiersze lokalnej sceny poetyckiej – opowiada.
Ostatecznie kupił 160 budek. Do dziś w całej Polsce powstało niemal 40 instalacji.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: UM we Włodawie