Trzymiesięczne dziecko miało zostać zakatowane przez pijanego ojca na oczach matki i 8-letniego syna. Do tragedii doszło w Opocznie. Prokurator postawił mężczyźnie zarzut zabójstwa. Materiał "Uwagi" TVN.
W domu, w obecności dwojga swoich dzieci 8-letniego Kacpra i 3-miesięcznej Patrycji, Joanna i Tomasz ukrywając się przed Ośrodkiem Pomocy Społecznej i kontrolującymi ich służbami, urządzili sobie libację alkoholową. Wieczorem policja dostała zgłoszenie o tragedii.
- Ratownicy niestety stwierdzili, że nastąpił zgon dziecka (...) Ratownicy stwierdzili, że dziecko nie żyło kilka godzin - mówi Barbara Stępień z Komendy Powiatowej Policji w Opocznie. - Na miejscu zastaliśmy matkę zmarłej dziewczynki oraz jej 8-letniego syna - relacjonuje i dodaje, że kobieta miała w organizmie ponad 2,5 promila alkoholu. Ojca dzieci policjanci nie zastali w domu, znaleźli go na posesji sąsiadki.
- Powiedziałam: "Tomek, co wy żeście narobili", a on: "Beata, ja nic nie zrobiłem, ja nic nie zrobiłem" - mówi sąsiadka Beata Dąbrowska. Jak wspomina, w ostatnich dniach przed tragedią w rodzinie było spokojnie. - To był dla mnie szok, oni byli spokojnymi ludźmi - twierdzi.
"Nie chciałam, żeby brała z nim ślub"
Tomasz i Joanna są małżeństwem od 10 lat. Mężczyzna wychowywał się w patologicznej rodzinie. - Ja nie chciałam, żeby Joasia z nim brała ten ślub - mówi Iwona Adamczyk, siostra Joanny. Po ślubie para zamieszkała z rodzicami Tomasza. Wkrótce na świat przyszedł syn Kacper. Początkowo rodzice Tomasza nie pili, niestety, z czasem wrócili do nałogu, a w domu zaczęły się libacje.
- Wiem, że siostra nie piła, dziecko pielęgnowała, tylko tyle, że miała męża, który lubi wypić. Jak było źle, wszyscy tam byli pijani, to przychodziła do mnie z dzieckiem - mówi pani Iwona i dodaje, że nic złego z Joanną się nie działo. Mimo to jednak wciąż namawiała siostrę do odejścia od męża. - Mówiłam: "Asiu, pije tak i będzie pił", ale ona nie chciała żadnej pomocy. Asia za bardzo go kochała, tylko jego słuchała - wspomina.
Jak twierdzi, jej siostra wcześniej była wrogiem alkoholu. - Nie wiem, co się później stało - mówi.
W domu działo się coraz gorzej. Joanna także zaczęła pić. Dochodziło do awantur.
Niebieska karta
Dwa lata temu podczas interwencji policja zastała pijanych Tomasza i Joannę. Odebrano im prawa rodzicielskie, Kacper trafił do pogotowia opiekuńczego. Na wniosek Ośrodka Pomocy Społecznej rodzinie założono niebieską kartę.
- To odebranie dziecka wtedy spowodowało ogromny szok - wspomina Maria Barbara Chomicz, dyrektor M-GOPS w Opocznie. - Bardzo mocno to przeżyli, że nagle instytucjonalnie zostało im odebrane dziecko. Stanęli na nogi, naprawdę bardzo się starali. Oni wtedy przestali pić - mówi.
Miejski ośrodek pomocy społecznej zorganizował rodzinie mieszkanie, by odizolować małżeństwo od patologicznego środowiska. Oboje przeszli terapię. Po trzech miesiącach Kacper wrócił do rodziców i do swojej szkoły.
- To jest takie żywe sreberko, bardzo otwarty, bardzo dużo mówi - mówi Maria Barbara Chomicz.
Drugie dziecko
Joanna podjęła pracę, małżeństwo planowało drugie dziecko. - Ja im odradzałam. Mówiliśmy z bratem: "Asiu, nie macie jeszcze warunków", ale do niej to nie docierało - mówi Iwona Adamczyk. Niedługo potem na świat przyszła Patrycja. Położna środowiskowa zauważyła coś niepokojącego.
- Dziecko leżało w mokrym kaftaniku, w domu było dość chłodno. Mama nie karmiła piersią, tylko mlekiem UHT z kartonu - mówi położna środowiskowa Edyta Nowakowska. Jak wspomina, przeprowadziła wtedy z kobietą rozmowę, że trzeba napalić w piecu i przebrać dziecko, a do jedzenia dawać mu mleko dla dzieci.
- Wyszłam i od razu do opieki zadzwoniłam. Poprosiłam, żeby wzięli tę rodzinę pod większy nadzór - mówi i dodaje: - Jak byłam na czwartej wizycie, dziecko już było czyściutkie. Miało nowy kaftanik, miało nowy sweterek, było napalone w piecu, było mleko dla dzieci - wylicza.
Pili w ukryciu
Cały czas rodzina była pod opieką Ośrodka Pomocy Społecznej, kuratora i dzielnicowego. Jak się jednak okazało, znowu pojawił się alkohol. Rodzina prowadziła podwójne życie, wodząc urzędników za nos. W domu, w którym były dzieci, śladów wódki czy piwa nie było. Małżeństwo uciekało do opuszczonego domu rodziców Tomasza.
- Mieliśmy już informację w ostatnich dniach, że pan Tomasz nadużywa alkoholu - przyznaje Maria Barbara Chomicz i potwierdza, że na miejscu był asystent rodziny. - Dwa razy nie zastał rodziny, a ostatni kontakt był właśnie w środę. Było wszystko w porządku - mówi i dodaje, że mężczyzny nie było w domu. Joanna miała nie wiedzieć, gdzie znajduje się jej mąż.
Za późno na ratunek
Od tygodnia rodzina nie miała z nimi kontaktu. Kilka dni przed tragedią Kacper przestał pojawiać się w szkole. Pewnego wieczoru Joanna zadzwoniła do siostry. Miała krzyczeć do telefonu, że prawdopodobnie Kacprowi Patrycja wysunęła się z ramion.
- Powiedziała, że ciężko jej [Patrycji - red.] oddychać. Polecieliśmy szybko, ale już za późno było - mówi Iwona Adamczyk.
- Siostra pierwsza weszła (...) To dziecko miało główkę w dole, podniosłem do góry to dziecko - mówi Krzysztof Adamczyk, siostrzeniec Joanny i dodaje, że próbował udrożnić mu drogi oddechowe, ale bezskutecznie - dziewczynka była już sina. Na miejsce przyjechało pogotowie.
Oprócz matki świadkiem tragedii był 8-letni Kacper. - Asia się nie odzywała. Dopiero Kacper mi powiedział, że tata rzucał tym dzieckiem. Asia potwierdziła, że chyba tak - wspomina pan Krzysztof.
Zarzuty dla rodziców
Ojciec zmarłego dziecka usłyszał zarzut zabójstwa dziewczynki oraz fizyczne i psychiczne znęcanie się nad 8-letnim synem Kacprem. Matka natomiast według śledczych naraziła na niebezpieczeństwo utraty życia lub spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu obojga dzieci. - Wstępna opinia określa, że dziewczynka doznała urazu głowy. Być może gdyby udzielono w odpowiednim czasie pomocy, toby żyła - mówi Sławomir Kierski z Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.
Jak przypuszczają śledczy, dziecko nie zmarło od razu, ale przed śmiercią cierpiało. - (Kacper)powiedział, że tata uderzył go w głowę pasem dwa razy i z pięści w twarz - relacjonuje Maria Barbara Chomicz, dyrektor M-GOPS w Opocznie.
Kobieta nie wyklucza, że sytuacja, która się wydarzyła, będzie sprawą, o której ona i jej urzędnicy będą pamiętać zawsze i jeśli zdarzy się podobna sytuacja w jakiejś rodzinie, będzie mniej dylematów.
Autor: js/gry/jb / Źródło: Uwaga TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga TVN