Prokuratura wysłała do Sądu Okręgowego w Łodzi akt oskarżenia przeciwko 48-letniemu Markowi N., który do 2016 roku prowadził Dom Schronienia w Zgierzu. Według ustaleń śledczych oskarżony narażał zdrowie i życie swoich podopiecznych i doprowadził do śmierci 12 z nich. Mężczyzna podawał się za księdza, chociaż - jak ustalili śledczy - nim nie był.
Śledztwo było prowadzone od 2016 roku. Wtedy to Tomasz Patora, reporter "Uwagi!" TVN, przygotował materiał, w którym pokazał, że podopieczni Domu Schronienia w Zgierzu przebywali w dramatycznych warunkach. Po emisji reportażu do szpitali zabrano 13 osób w najcięższym stanie. Cztery z nich zmarły w ciągu pierwszej doby. Ostatecznie prokuratorzy badali okoliczności śmierci aż 12 byłych podopiecznych Marka N., który twierdził, że jest księdzem. Chodził w sutannie i koloratce.
Śledczy ustalili jednak, że w rzeczywistości był członkiem jednego z niewielkich kościołów zarejestrowanych w Polsce. Prokuratorzy wskazują, że sutannę mógł nosić tylko w kościele, a koloratki w ogóle nie powinien zakładać. O Marku N. media mówiły "fałszywy ksiądz".
Czytaj też: "Nie dostawali leków, mieli odleżyny i wszy". Wojewoda zamknął nielegalne schronisko w Zgierzu
Oskarżony
Prokuratorzy oskarżyli Marka N. o trzydzieści przestępstw, w tym narażenia zdrowia i życia swoich podopiecznych, co miało doprowadzić do zgonu 12 osób.
- Śledztwo wykazało, że oskarżony znęcał się fizycznie i psychicznie nad podopiecznymi. Oprócz tego Marek N. przywłaszczał świadczenia emerytalne osób przebywających w domu schronienia - wylicza Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury okręgowej.
To kolejny akt oskarżenia przeciwko Markowi N. W marcu ubiegłym roku przed Sądem Rejonowym w Zgierzu zakończył się proces, w którym 48-latek odpowiadał za pięć zarzutów dotyczących oszustw, przywłaszczeń i pozbawienia wolności. Zarzuty te zostały wyodrębnione przez śledczych. Sąd uznał, że jest winny i skazał go na cztery lata więzienia i ponad 13 tysięcy złotych grzywny.
19 stycznia tego roku Sąd Okręgowy w Łodzi utrzymał w mocy orzeczenie sądu pierwszej instancji. Wyrok jest prawomocny.
Dramatyczne warunki
Schronisko pod Łodzią działało przez rok, od 2015 roku. W pewnym momencie przebywało tam 90 osób. Część z nich nie była w stanie podnieść się z łóżka. Wiele z nich to osoby bardzo chore, które wymagały stałej opieki.
Redakcja "Uwagi" TVN zainteresowała się sprawą, kiedy dostała informacje o skandalicznych warunkach, w których przebywają podopieczni. Krzysztof Osicki, dziennikarz "Uwagi!", wszedł do ośrodka z ukrytą kamerą.
- W każdym miejscu wepchnięte są poniszczone łóżka. Widziałem starszego schorowanego pana, obok głowy którego ciekła woda po ścianie. Obok był kontakt elektryczny. Opiekunowie bagatelizowali sprawę. Mówili, że "prąd przecież nie kopie" - mówił Osicki.
Czytaj też: Śmierć podopiecznych zgierskiego schroniska
Dziennikarze alarmowali, że 90 podopiecznych było pod opieką trzech opiekunów. - To umieralnia, ale czego może człowiek po osiemdziesiątce się spodziewać? - mówił reporterowi jeden z podopiecznych.
Tomasz Patora, reporter TVN, opowiada, że Markiem N. wcześniej zajmował się wielokrotnie: - Wcześniej prowadził podobne ośrodki do tego w Zgierzu. W niemal każdym po pewnym czasie zaczęło się dziać bardzo źle - mówi Tomasz Patora.
Dziennikarz podkreśla, że Marek N. był jeszcze przed wybuchem afery w Zgierzu karany za znęcanie się nad podopiecznymi w jednym z prowadzonych przez siebie ośrodków.
Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź