Dołączą do dwuosobowych patroli straży miejskiej, chociaż nie będą musieli przechodzić żadnych rekrutacji. Bo na służbę trafią... za karę, do odbycia prac społecznych. - Zajęć dla nich nie zabraknie - mówi komendant, autor pomysłu przymusowej służby.
Może to brzmieć jak żart. Bo ktoś, kto ma na koncie niespłacony dług, drobną kradzież czy np. zniszczenie mienia za karę trafi do Straży Miejskiej w Pabianicach.
- Chcemy w roku przyjąć do siebie około 20 ukaranych. Te osoby dołączą do funkcjonariuszy i będą im pomagać - tłumaczy Tomasz Makrocki, komendant straży miejskiej w Pabianicach.
To on wystąpił do sądu z wnioskiem o kierowanie ukaranych za wykroczenia do służby.
- Tacy "przymusowi strażnicy" pomogą funkcjonariuszom w obowiązkach, na które nie wystarcza im już czasu. Przede wszystkim będzie to utrzymanie porządku w mieście - tłumaczy Makrocki.
W ramach prac społecznych "strażnicy" będą zajmowali się m.in. odśnieżaniem chodników, posypywaniem ich solą czy sprzątaniem dzikich wysypisk.
- Wiosną wykorzystamy ich do planowanej przez nas akcji czyszczenia graffiti z murów - opowiada komendant.
Mundur bez oznaczeń
Ukarani przez sąd nie dostaną pieniędzy za pracę. Mogą za to liczyć na mundur.
- To będzie mundur roboczy, na którym nie będzie żadnych oznaczeń. Chodzi o to, żeby mieszkańcy Pabianic nie mylili ich z wykwalifikowanymi, prawdziwymi strażnikami - tłumaczy komendant.
Co na to wszystko wspomniani, prawdziwi strażnicy? Pomysł im się podoba.
- Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak dużo rzeczy mamy do ogarnięcia. Mamy obowiązki związane z przestrzeganiem prawa i czystości. Do tego dochodzą patrole, podczas których pomagamy mieszkańcom.
Każde ręce do pracy są bezcenne - mówi insp. Krzysztof Godzki.
Od "leni" do "brylantów"
Na razie prace społeczne, na które kierowani są sprawcy wykroczeń odbywają się m.in. w miejskim zakładzie pogrzebowym w Pabianicach. Ukarani pomagają przede wszystkim w czyszczeniu alejek na cmentarzu. Dyrektor zakładu, Grzegorz Jańczak mówi, że trafiają do niego bardzo różni ludzie.
- Niektórych trzeba ciągle pilnować, żeby wykonywali obowiązki. Takie lenie. Ale ostatnio trafił nam się prawdziwy brylant. Chłopak, który zajmował się remontami. Odnowił nam wszystkie drzwi w zakładzie, a teraz bierze się za szafki w przebieralni - opowiada Jańczak.
Przez zakład pogrzebowy przewija się do 15 ukaranych rocznie. W straży ma być ich o pięciu więcej.
Autor: bż/gp / Źródło: TVN24 Łódź
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Łódź