Z sześciorgiem dzieci na 20 metrach kwadratowych. "Sąd chce mi je zabrać!"

MOPS robi wszystko, żeby dzieci nie zostały odebrane ojcu
MOPS robi wszystko, żeby dzieci nie zostały odebrane ojcu
Źródło: Fakty TVN

Pan Wojciech z Łodzi wychowuje samotnie sześcioro dzieci - czterech chłopców i dwie dziewczynki. Warunki są dramatyczne - wszyscy mieszkają w małym, 20 metrowym mieszkaniu socjalnym. - Ten człowiek robi co może, żeby utrzymać rodzinę. Niestety, sąd i tak chce odebrać mu dzieci. Trzeba mu pomóc - apelują pracownicy społeczni.

Przy Jesionowej w Łodzi mieszka ich siedmioro. 51-letni ojciec, 12-letni Błażej, 10-letni Jan, 8-letnia Natalia, 4-letni Antoś i dwuletnie bliźniaki: Wiktor i Wiktoria. Brakuje prawie wszystkiego.

- Na pewno jest im bardzo ciężko. Jednego jednak nie można im odmówić. Kochają się i chcą być razem. Sąd jednak postanowił ich rozdzielić - mówi Aleksandra Płoszka, asystent rodziny z MOPS, który od kilku lat pracuje z rodziną.

W poniedziałek pan Wojciech dostał pismo z sądu rodzinnego, w którym przeczytał, że w czwartek zostaną mu odebrane wszystkie dzieci.

- Nogi się pode mną ugięły. Ja je kocham, pracuję na rzęsach, żeby ich utrzymać. Są moim całym światem - płacze mężczyzna.

"Fatalne warunki"

Sąd podjął decyzję o odebraniu dzieci na podstawie opinii kuratora rodziny. Napisała ona, że w domu rodziny pana Wojciecha są "fatalne warunki".

- Uzasadniała, że nie wszystkie dzieci mają łóżka. Zwracała uwagę na brud - informuje Aleksandra Płoszka.

Kobieta - razem z innymi pracownikami pomocy społecznej - stwierdziła, że panu Wojciechowi trzeba pomóc zostać z dziećmi.

- Ma dobrą opinię od nas, od pedagogów pracujących w szkole. Człowiek robi co może - argumentuje.

Co na to sąd? Redakcja tvn24.pl dowiedziała się, że komunikat w tej sprawie zostanie wysłany jutro.

Wiatr w oczy

Pan Wojciech leczy się z alkoholizmu. Rodzinę utrzymuje pracując jako ochroniarz (z dziećmi zostaje wtedy babcia). W czerwcu od niego (i reszty rodziny) odeszła 32-letnia konkubina.

- Mieszkamy w lokalu socjalnym - przyznaje pan Wojciech.

Lokal jest zadłużony, umowa najmu została już wypowiedziana.

- Z pewnością nie są to idealne warunki do wychowywania dzieci, ale nie można pozwolić, żeby komuś tak po prostu odebrać kochające dzieci - podkreśla Aleksandra Płoszka.

Autor: bż/sk / Źródło: TVN24 Łódź

Czytaj także: